Myślałem o tym co powiedziała Morgan. O tym, że czasami lepiej odciąć się od rodziców, tak jak ja to zrobiłem. Nigdy nie robiłem sobie wyrzutów, że uciekłem, nawet o tym nie myślałem. Po prostu starałem się nie patrzeć w tył, tylko w przód. Ale jak Morgan "przemówiła" od razu stałem się nieswój. Dostałem wyrzutów sumienia za to co zrobiłem rodzicom. Martwili się o mnie? Szukali mnie? Czy wiedzieli co się ze mną stało? Czy nadal szukają? I co najważniejsze: Żyją? Od ucieczki nie kontaktowałem się z nimi. Zmieniłem numer po przeprowadzce, ponieważ postanowiłem zacząć nowe życie. Nowe życie, ale czy dobrze rozegrałem rundę? Teraz już nie wiem.
Jakaś cząstka mnie chciała teraz wybiec ze szpitala i pojechać do rodziców. Ale nie wybiegła, ponieważ nie potrafiłem się ruszyć. Siedziałem jak sparaliżowany.
Dalej wmawiałem sobie, że to już się nie liczy. Było, minęło. Powtarzałem to sobie, jak mantrę, ale z każdym powtórzeniem, byłem coraz bardziej pewny, że to kłamstwo. Skarciłem siebie za to w duchu.
(Morgan? Oto moje myśli ;) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz