Usiadłam obok Toniego. Nie podobało mi się to, że jest na mnie zły i obrażony oraz sposób w jaki do mnie mówił. Jak nawet on wierzy w te bajki, a ja nie to po co się obrażać? Trzeba być tolerancyjnym, a nie fochać się z byle powodu. Chciałam powiedzieć mu to prosto w twarz, ale zdecydowałam się dać mu spokój. Odeszłam od stolika i wzięłam jajecznicę. Wróciłam do Antonio i usiadłam ponownie na krześle. Od razu zaczęłam jeść, a Toni widząc mnie gwałtownie wstał i wyszedł ze stołówki.
- Tak chcesz spędzić Walentynki, Toni? - zapytałam krzycząc.
Inne nastolatki ze stołówki odwróciły na mnie głowy i popatrzyły dziwnie. Poczerwieniałam, lekko zsunęłam się z krzesła i zaczęłam nieśmiało jeść. Nagle zauważyłam, że ktoś przede mną siada. Podniosłam głowę i zobaczyłam pryjaźnie uśmiechającego się chłopaka.
- Hej, jestem Luke. A ty? - zapytał.
- Charlie - odpowiedziałam przeżuwając jajko.
Był przystojny, to prawda. I miał fajne iskierki w oczach, a przykuło to moją uwagę.
Przełknęłam pokarm i zapytałam:
- Czemu się dosiadłeś?
Chyba zabrzmiałam nieco opryskliwie, bo Luke dostał lekkich rumieńców na twarzy. Machnęłam ręką.
- Nieważne. Śpieszy mi się - powiedziałam wstając.
Był fajny, ale nie podobał mi się. Nie mój typ. Chłopak spojrzał na mnie zdumiony. Pewnie myślał, że zemdleje z jego przystojności. Pffff.... Na pewno, już mdlę....
- Tak, wychodzę. A teraz przepraszam muszę iść.
Szybko wyszłam ze stołówki pozostawiając Luke'a w zdziwieniu. Pognałam schodami na drugie piętro i poszłam pod pokój Antonio. Zapukałam.
(Toni?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz