- Och - powiedziałam węstchnąwszy.
Antonio wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia jagód. Przynajmniej to mógł jeść.
Dokończyliśmy leśne owoce i zaczęliśmy zbierać namiot. Toni wszystko spakował do swojego plecaka i wskoczyliśmy na konie. Chłopak szybko ruszył galopem przed siebie, a ja próbowałam go dogonić, ale nie śpieszyło mi się nigdzie, ale Toniemu widocznie tak. Gdzieś jechał, nie wiedziałam gdzie. Po prostu za nim jechałam.
Antonio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz