- Tak - odpowiedział Antonio i wyszedliśmy razem z krawcem na zewnątrz.
Zresztą co krawca obchodzą nasze konie? Jakiś miłośnik? Może.
Stary pan widząc konie podszedł do Joy i zaczął go głaskać po łbie. Potem zaczął tulić konia Toniego i nie wiem jak długo to robił, ale ta chwila trwała dla mnie wieczność. W końcu krawiec tak zaszedł mi za skórę, że wyrwałam pudełko z ubraniami od Toniego.
- Ej! Co robisz?! - krzyknął Antonio.
Wskoczyłam na swojego konia. Nie odpowiedziałam mu, ale za to rzekłam do krawca:
- Śpieszymy się. Musimy już iść, staruszku.
Krawiec spojrzał na mnie zdumiony i wściekły.
- Chodź Toni. Jedziemy. - i pogalopowałam.
Antonio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz