Konie zaczęły rżeć i skakać. Jakby coś widziały. Niestety ja i Charli jesteśmy ludźmi, nie wiedzieliśmy o co im chodzi. Nagle w krzakach coś zaczęło się ruszać. Konie cofnęły się. My razem z nimi. Krzaki umilkły. Ruszyliśmy dalej.
- Czujesz jakby ktoś ciebie śledził?- zapytała Charli
- No, a ty?
- Też.-
Jechaliśmy powoli. Cały czas rozglądałem się. Nikogo nie widziałem. Usłyszałem krzyk, a później śmiech. A na końcu płacz.
- Słyszysz to?- zapytałem
- Tak, a ty?-
- Przecież pytam, to chyba słyszę.-
- Fakt.-
- Wiesz co to może być?-
- Nie wiem. Duchy, ludzie.-
- Ta. Jedźmy dalej.-
- Dobrze.-
Nastała cisza. Czułem jakby drzewa na nas patrzyły, a krzaki przemieszczały się. To było okropne uczucie. Nie bałem się, ale w głębi duszy czułem strach. Przekręcając głowę na bok zauważyłem jakiś cień.
- Charli. Tam coś jest.- powiedziałem szeptem
- Gdzie?-
- Tam.- wskazałem palcem dziwny cień
- Aha. Co to jest?-
- Nie wiem. Ale muszę się dowiedzieć.- powiedziałem i zszedłem z konia
- Zostań tu.-
- Nie mogę.-
Zacząłem podchodzić coraz bliżej. Chari patrzyła na mnie.
~~ Ona się o mnie boi?~myślałem
Nagle zacząłem uciekać.
- Co się dzieje?- zapytała
- Musimy uciekać.- powiedziałem i zacząłem galopować
***Jakiś czas później***
- Co tam było?- zapytała mnie Charli
- Ludzie, którzy zabijają...-
- Co?-
- Dzikie konie, zwykłe. Nas też mogliby zabić jakby nas zauważyli!-
Charlotte?
Ps. Sorka, że tak długo czekałaś, ale w rewanżu daję długie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz