- Ooooo, ale słodziaki! - zawołałam.
Antonio wyciągnął ręce, żeby je dotknąć, ale powstrzymałam go.
- Toni, jak je dotkniesz już nie będą poznawały mamy! - powiedziałam.
- A tak, dobra - odpowiedział Antonio opuszczając ręce.
Powoli słońce zachodziło za horyzont. Oznaczało to, że jest po 16. Antonio jakby to wiedział wsiadł na konia, a ja zaraz za nim.
- Jedziemy do szkoły. - zdecydowałam i pogalopowaliśmy w kierunku Universyetetu.
Gdy wróciliśmy poszliśmy na kolację. Usiedliśmy razem i zaczęliśmy jeść tosty z dżemem, przynajmniej ja. Toni jadł tost z serem.
Antonio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz