Zaśmiałam się. Pierwszy raz dzisiejszego dnia.
-Właśnie o to chciałam zapytać. Jasne. - odparłam
John też się uśmiechnął. Pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Odetchnęłam
powietrzem przesiąkniętym zapachem świeżej farby. Z pewnością fajnie
będzie wstać rano ,mając poczucie jakiegoś celu. Chociażby takiego, jak
spotkanie ze znajomym.
Przebrałam się w piżamę (za którą służyła mi za duża koszulka i krótkie
spodenki) ,po czym złapałam za mój szkicownik i z braku innego zajęcia,
zaczęłam rysować.
Zawsze zaczynałam od kilku niepozornych kółek. Nie wiem dlaczego, ale
pierwsze co przyszło mi na myśl, aby narysować, to klacz Jonathana.
Gdy skończyłam, na mojej pościeli leżała masa startej gumki, zegar
wskazywał godzinę 1.27, a w moim szkicowniku, widniał niemal
trójwymiarowy szkic pędzącej klaczy. Z uśmiechem spojrzałam na moje dzieło, po czym zamknęłam szkicownik i wraz z gumką i ołówkiem
wrzuciłam go pod łóżko. Strzepnęłam resztki gumki z pościeli i nie
wiedząc kiedy, zasnęłam.
***
Obudził mnie irytujący odgłos budzika. Otworzyłam oczy. Na zegarze
widniała godzina 8.00. Wyłączyłam alarm i z cichym jękiem stoczyłam się z
łóżka. Przeciągnęłam się. Ziewnęłam (niezbyt elegancko) i wciąż zaspana
powędrowałam do szafy. Początkowo przestraszyłam się, nie widząc
bryczesów. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że zostawiłam je w
siodlarni. Niewiele myśląc założyłam moje jeansy i luźną bluzkę.
Następnie ruszyłam do lustra, mając nadzieję, że chociaż trochę ogarnę
moje włosy.
***
Byłam już prawie gotowa. Chwyciłam moją kurtkę, przewiesiłam torbę z
kilkoma podręcznikami i innymi potrzebnymi rzeczami przez głowę i z
uwagą patrzyłam na plan szkoły. Całe szczęście mniej więcej wiem już, jak dojść na stołówkę.Właśnie....Mniej więcej. Dlatego z takim uporem
studiowałam plan. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
~Jonathan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz