- Toś wymyślił... - powiedziałam wymijająco i strzepnęłam jego dłonie z moich ramion.
Odwróciłam się od niego i otworzyłam drzwi do swojego pokoju.
- Do jutra.
Weszłam do siebie nie patrząc na Alejandra. Jak on mógł nie odpowiedzieć? Pogardzić moim pytaniem? A zresztą, w ogóle mnie to nie obchodzi. Wśliznęłam się szybko do łóżka i zasnęłam. Śniła mi się kawiarnia, w której byliśmy ja i Alejandro na herbacie i serniku.
Rano wstałam bardzo późno, zważywszy na to, iż była niedziela. Dzień wolny, który potrzebowałam. Właściwie za dwa dni są już wakacje, jeszcze tylko rozdanie świadectw w piątek. W wakacje podobno Universytet planował zoorganizować miesięczne kolonie gdzieś w górach z końmi. Ale mniejsza.
Ubrałam się w jakąś sukienkę, chociaż nienawidziłam tego stroju, i zeszłam na dół do stołówki. Alejandro siedział sam i zrobiło mi się go żal. Ale może to i dobrze, że siedział sam, ponieważ podeszłam do niego i usiadłam przy stoliku.
(Alejandro?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz