Słychać było tylko parskanie koni i stukot kopyt.
W końcu odezwałem się.
- Ładny ten las.
- Fakt, mi też się podoba - odpowiedziała.
Było sztywno. Może to dlatego że dopiero teraz miałem czas by pomyśleć o wstydzie. I zrobiło mi się głupio.
- Em... - mruknąłem.
- Co? - odpowiedziała.
- Fajnie że ciebie poznałem - zagadałem. Byłem bardzo spięty...nie wiedząc czemu.
Po jeździe wróciliśmy do universytetu.
Było po 20 i powoli się ściemniało. Rozsiodłaliśmy konie i je napoiliśmy.
Wróciliśmy do universytetu. Szliśmy holem i poszedłem odprowadzić Charlie do jej pokoju. Pożegnaliśmy się i kierowałem się do mojego pokoju. Odwróciłem się jeszcze raz w stronę pokoju Charlie i nagle coś mnie uderzyło w klatkę. Aż się cofnełem, natomiast dziewczyna która we mnie udeżyła upadła razem z książkami. Zrobiliśmy dużo hałasu. Charie otworzyła drzwi i zobaczyła co się dzieje, a dziewczyna zaczeła się podnosić. Czułem się zmieszany.
- Przepraszam! - krzyknąłem zmartwiony. - Nic ci się nie stało? - zapytałem, jednak głowę odwróciłem w kierunku Charlie.
<Dziewczyno? Charlie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz