- Chyba tobie. Przecież ja nie zataczam się jak pijana, ty pijaku. Patrz na siebie - odparowałam złośliwie.
Według mnie szłam normalnie, prosto, nie wiedziałam co ten Alejandro znów wymyślił. Nie potrzebowałam żadnej pomocy, świetnie sobie radziłam.
Po dłużących się niezmiernie 20 minutach tułaczki do Univerystetu przystałam.
- Ej, która godzina? - powiedziałam i roześmiałam się jak ze świetnego żartu.
- 21:30 - odrzekł Alejandro i prychnął. - Lepiej już wracajmy do Universytetu.
Westchnęłam poirytowana. Naprawdę trzeba wracać?
- Okay - zgodziłam się niechętnie i razem weszliśmy do budynku szkoły.
(Alejandro?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz