- Tak, jasne. To moja specjalność - powiedziałam i dałam mu uśmiechnięta kuksańca.
- Okay -zgodził się chętnie Jonathan i pogłaskał swojego konia po grzbiecie. - Tylko... czekaj...
Chłopak wprowadził zadowolonego konia do boksu i rzucił mu leżące nieopodal jabłko. Potem zamknął boks i stanął obok mnie.
- Okay?
- Okay.(*-*)
Wyszłam ze stajni wraz z Johnem w tyle, który poprawiał swoją grzywkę. Roześmiałam się cicho i nadal szłam przed siebie. Po dużych schodach z marmuru weszliśmy do Universytetu. Stanęłam przy drzwiach i poczekałam na Jonathana, a gdy się zjawił był niespodziewanie zdyszany.
- Co...?
- Nie wiesz co tam jest! Wiesz co tam było?! - mówił wysokim sopranem. - Wiesz?
- No co tam było?...- zapytałam bez zapału.
- Wy tu macie krowy?!
- Nieeee... - machnęłam ręką. - Nieważne. Po lewej stronie znajduje się sekretariat, w którym możesz znaleźć pania dyretor jak i sekretarki. Po prawej zaś widzimy stołówkę, teraz zamkniętą. Na wprost są schody prowadzące na 1 piętro, gdzie są klasy, pokój nauczycielski i biblioteka.
John pokiwał głowę ze zrozumieniem i weszliśmy po schodach od razu na drugie piętro.
- Tutaj są wszystkie pokoje uczniów. Tylko i wyłącznie tutaj - opowiedziałam. - Koniec wycieczki.
Uśmiechnęłam się do bruneta przyjaźnie i poklepałam go po ramieniu.
(Jonathan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz