Spokojnie podążyłam za Gabrielem. Siedział obok swojego siodła, a ja przysiadłam się do niego. Wybierał kamyki z brzegu strumyku i rzucał je do rzeki. Ja również zaczęłam rzucać kamykami.
- Gabriel, jak ma na imię twój koń? - zapytałam patrząc na jego twarz.
Mój wzrok błądził po jego ciemnych brwiach, rzęsach, smukłych kościach policzkowych.
- Jutrzenka, a co?
- Tak zapytałam.
(Gabriel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz