Zaśmiałem się cicho i powiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Coś żeby wynagrodzić ci te cztery godziny nudy.
Charlie uniosła podejrzliwie jedną brew do góry.
- Znaczy?
- Tajemnica państwowa...
Dla żartu stanąłem na baczność i zasalutowałem.
( Charlie? )
wtorek, 30 czerwca 2015
Od Melencii CD John
Słuchałam w zamyśleniu nauczycielki. Z wielkim zapałem opowiadała jak
odpowiednio zrobić pół paradę i paradę. Obie te rzeczy, już dawno
opanowałam w praktyce, a przecież praktyka wypiera teorię i czyni
mistrza. Z resztą, nawet bez tych długich i męczących wywodów byłabym w
stanie mniej więcej wyjaśnić, jak wykonać dane elementy. Tak więc bez
większego zainteresowania słuchałam jej, gryząc ołówek. Zastanawiałam
się, czy ktokolwiek zauważył nową uczennicę w klasie. Rozejrzałam się po
sali. Z zadowoleniem zauważyłam, że nikt nie patrzy na mnie z jakimś
szczególnym zainteresowaniem.
Popatrzyłam w okno. Świeciło słońce. Wiatr delikatnie potrząsał gałązkami drzew. Moja ręka, w której trzymałam ołówek robiła nieokreślone linie , jakby w oczekiwaniu na kartkę. Pogoda wydawała się być wręcz idealna na... Teren.
Spojrzałam w kierunku Jonathana. Po jego postawie widać było, iż też nie jest szczególnie zainteresowany lekcją.
- Masz czas o 16.00? - szepnęłam w jego stronę.
~John?
Popatrzyłam w okno. Świeciło słońce. Wiatr delikatnie potrząsał gałązkami drzew. Moja ręka, w której trzymałam ołówek robiła nieokreślone linie , jakby w oczekiwaniu na kartkę. Pogoda wydawała się być wręcz idealna na... Teren.
Spojrzałam w kierunku Jonathana. Po jego postawie widać było, iż też nie jest szczególnie zainteresowany lekcją.
- Masz czas o 16.00? - szepnęłam w jego stronę.
~John?
Od John'a CD Charlie
Od razu zrobiło mi się głupio. Siedząc półgoły na koniu nie wiedziałem co powiedzieć. Straszne uczucie. Charlie stała z założonymi rękoma, przez co obalała mnie fala wstydu.
- Uhm...no bo wiesz. Gorąco - jąkałem się.
<Charlie?>
- Uhm...no bo wiesz. Gorąco - jąkałem się.
<Charlie?>
Od Charlie CD Jonathan
Nie wiem, po co się skryłam, ponieważ to tylko John, a nie jakiś morderca albo moja mama. Więc gdy zobaczyłam, że chłopak do mnie podjeżdża na Tenebris, to wstałam, założyłam ręce na piersi i poczekałam aż mnie odkryje.
- A to co? - Usłyszałam głęboki głos Jonathana i wyszłam z ukrycia.
- No kogo my tu mamy...? - powiedziałam uśmiechając się lekko. - John'a?
(Jonathan?)
- A to co? - Usłyszałam głęboki głos Jonathana i wyszłam z ukrycia.
- No kogo my tu mamy...? - powiedziałam uśmiechając się lekko. - John'a?
(Jonathan?)
Od Charlie CD Alejandro
- Jakieś trzy, cztery godziny... - odpowiedziałam lekko znudzona.
Alejandro wstał i przeciągnął się z dużym ziewnięciem. Uśmiechnęłam się widząc to i dalej czytałam swoją książkę. Jednak, zdałam sobie sprawę, że książka też mi się znudziła i muszę coś porobić ciekawego. Chłopak podszedł do szafki, wyjął duży garnek i nalał do niego wody z lekkim uśmiechem na twarzy, tańcząc wokół kuchni. Roześmiałam się i podeszłam do niego i zapytałam:
- Co robisz?
(Alejandro?)
Alejandro wstał i przeciągnął się z dużym ziewnięciem. Uśmiechnęłam się widząc to i dalej czytałam swoją książkę. Jednak, zdałam sobie sprawę, że książka też mi się znudziła i muszę coś porobić ciekawego. Chłopak podszedł do szafki, wyjął duży garnek i nalał do niego wody z lekkim uśmiechem na twarzy, tańcząc wokół kuchni. Roześmiałam się i podeszłam do niego i zapytałam:
- Co robisz?
(Alejandro?)
poniedziałek, 29 czerwca 2015
Od John'a CD Melencia
- No co ty!- odpowiedziałem.
- Nie znam naszego planu. Szczerze to zrobiłbym sobie dzisiaj wolne - uśmiechnąłem się.
- Odbiło ci?! - odrzekła oburzona Cia. - Dalej na lekcie! - dodała.
Po pewnym czasie znaleźliśmy klasę. Usiedliśmy w ławkach i słuchaliśmy lekcji.
- Cśś - zaczepiła mnie Cia, siedząca za mną.
<Cia?>
- Nie znam naszego planu. Szczerze to zrobiłbym sobie dzisiaj wolne - uśmiechnąłem się.
- Odbiło ci?! - odrzekła oburzona Cia. - Dalej na lekcie! - dodała.
Po pewnym czasie znaleźliśmy klasę. Usiedliśmy w ławkach i słuchaliśmy lekcji.
- Cśś - zaczepiła mnie Cia, siedząca za mną.
<Cia?>
Od Melencii CD John
Wymownie spojrzałam na moją spakowaną już torbę i kurtkę zaplecioną wokół pasa.
- Idziemy? - zapytałam i raczej nie czekając na odpowiedź Johna (który też już był gotowy) ruszyłam w kierunku wyjścia stołówki. Na korytarzu zatrzymałam się jednak niepewnie szukając w moich rzeczach planu lekcji. Musiałam zostawić go w pokoju, gdyż nigdzie go nie znalazłam.
Jonathan patrzył na to z lekkim rozbawieniem.
- Domyślam się, że wiesz co teraz mamy? - zapytałam. - I gdzie? - dodałam jeszcze, patrząc z powątpiewaniem na plan szkoły. Wczoraj, kiedy korytarze były puste, z łatwością rozpoznawałam drogę. Teraz jednak zalewał je tłum uczniów, a z moim niezbyt wysokim wzrostem, ciężko było mi zobaczyć jakikolwiek charakterystyczny punkt. Spojrzałam wyczekująco na widocznie rozbawionego Jonathana.
~John?
- Idziemy? - zapytałam i raczej nie czekając na odpowiedź Johna (który też już był gotowy) ruszyłam w kierunku wyjścia stołówki. Na korytarzu zatrzymałam się jednak niepewnie szukając w moich rzeczach planu lekcji. Musiałam zostawić go w pokoju, gdyż nigdzie go nie znalazłam.
Jonathan patrzył na to z lekkim rozbawieniem.
- Domyślam się, że wiesz co teraz mamy? - zapytałam. - I gdzie? - dodałam jeszcze, patrząc z powątpiewaniem na plan szkoły. Wczoraj, kiedy korytarze były puste, z łatwością rozpoznawałam drogę. Teraz jednak zalewał je tłum uczniów, a z moim niezbyt wysokim wzrostem, ciężko było mi zobaczyć jakikolwiek charakterystyczny punkt. Spojrzałam wyczekująco na widocznie rozbawionego Jonathana.
~John?
Od John'a CD Charlie
Usłyszawszy dźwięk stanąłem jak wryty, w bezruchu, Tenebris jeszcze hałasowała.
- Ćććś - rozkazałem. Koń nadstawił uszy. Nikogo nie było widać. Ani teraz już słychać. Przez chwile myślałem że to jakiś zwierzak, ale byliśmy tak głośno że to było niemożliwe. Żadne zwierzę nie odważyłoby się podejść tak blisko hałasu. Tak jak stałem w wodzie, szybkim spięciem mięśni wskoczyłem na Clydesdale. Wyszliśmy z wody i próbowałem z wysokości rozglądać się. Przeszliśmy przez dróżkę, a wtem coś zauważyłem. Człowieka. Schowanego. Podeszliśmy tam. Nie schodząc z konia odrzekłem:
- A to co?
<Charlie?>
- Ćććś - rozkazałem. Koń nadstawił uszy. Nikogo nie było widać. Ani teraz już słychać. Przez chwile myślałem że to jakiś zwierzak, ale byliśmy tak głośno że to było niemożliwe. Żadne zwierzę nie odważyłoby się podejść tak blisko hałasu. Tak jak stałem w wodzie, szybkim spięciem mięśni wskoczyłem na Clydesdale. Wyszliśmy z wody i próbowałem z wysokości rozglądać się. Przeszliśmy przez dróżkę, a wtem coś zauważyłem. Człowieka. Schowanego. Podeszliśmy tam. Nie schodząc z konia odrzekłem:
- A to co?
<Charlie?>
Od John'a CD Laura
- Tak. Chciałem właśnie wyjechać w teren - odparłem uśmiechając się.
Wyprowadziliśmy konie, Laura bez problemu osiodłała swojego ogiera, ja jednak miałem małe problemy z popręgiem u Tenebris. Wciągnęła powietrze i popręg nie chciał się odsunąć.
- Osz ty! - krzyknąłem na Tene.
Laura automatycznie odwróciła wzrok w moją stronę, trochę zdezorientowana moim odgłosem.
- Ehm, poczekamy sobie chwilę, nie mogę dopiąć popręgu - zacząłem się śmiać. Ale wymyśliłem pewnien plan. Wprowadziłem Tene do boksu i dałem jej pić, udając że jednak jazdy nie będzie. Po chwili szybko założyłem na nią siodło. Nie zdążyła wciągnąć powietrza.
- A więc ruszamy! - zadowolony odparłem.
<Laura?>
Wyprowadziliśmy konie, Laura bez problemu osiodłała swojego ogiera, ja jednak miałem małe problemy z popręgiem u Tenebris. Wciągnęła powietrze i popręg nie chciał się odsunąć.
- Osz ty! - krzyknąłem na Tene.
Laura automatycznie odwróciła wzrok w moją stronę, trochę zdezorientowana moim odgłosem.
- Ehm, poczekamy sobie chwilę, nie mogę dopiąć popręgu - zacząłem się śmiać. Ale wymyśliłem pewnien plan. Wprowadziłem Tene do boksu i dałem jej pić, udając że jednak jazdy nie będzie. Po chwili szybko założyłem na nią siodło. Nie zdążyła wciągnąć powietrza.
- A więc ruszamy! - zadowolony odparłem.
<Laura?>
Od Charlie CD Jonathan
Po chwili wytchnienia w bibliotece, poszłam się przejść do lasu, ponieważ była cudowna pogoda. Słońce grzało, a na niebie nie widniały żadne chmurki. Powoli zaczęło mi się robić gorąco w lekkim wełnianym sweterku i długich spodniach. Natychmiast pożałowałam, że nie ubrałam się w jakiś t-shirt. Szłam przez ciemny las aż nagle zobaczyłam strumyk, a w nim konia oraz... Zmarszczyłam brwi i mimowolnie zarumieniłam się. W strumyku bawił się z Tenebris Jonathan, a pierwsze co zobaczyłam to brak koszulki. Skierowałam się w tamtą stronę, pragnąc być jak najciszej, ale nadepnęłam gałązkę. Od razu poczułam na sobie spojrzenie John'a.
(Jonathan?)
(Jonathan?)
Od Alejandra CD Charlotte
Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Śniły mi się jakieś konie przeskakujące przez płot. Co to w ogóle był za sen. Kiedy wstałem poczułem się jak nowo narodzony. Usiadłem na łóżku a wtedy usłyszałem kobiecy głos.
- No na reszcie wstałeś. Myślałam, ze się nie doczekam.
Otworzyłem i spojrzałem w stronę z której dochodził głos. Zobaczyłem Charlie siedzącą na krześle.
- A co długo spałem?
(Charlie?)
- No na reszcie wstałeś. Myślałam, ze się nie doczekam.
Otworzyłem i spojrzałem w stronę z której dochodził głos. Zobaczyłem Charlie siedzącą na krześle.
- A co długo spałem?
(Charlie?)
Od Laury CD Jonathan
- A Ty wysoki. - Odwzajemniłam uśmiech. Loki parsknął przyglądając się chłopakowi. - A Ty jak masz na imię olbrzymie? - Zażartowałam przyjaźnie.
- Jestem Jonathan, ale możesz mówić mi John.
Mój ogier zarżał lekko zdenerwowany. Luna i Ares biegały wszędzie a on nie mógł wyjść z boksu. Przypięłam uwiąz Loki'emu i wyprowadziłam go na korytarz. Oczywiście jak zawsze musiał być problem z przywiązaniem go.
- Pomóc Ci? - Zapytał.
- Spokojnie, dam radę. Jeśli teraz mu odpuszczę będę musiała robić to już zawsze. - W końcu udało się. W tym czasie John zajął się dalszym czyszczeniem swojej klaczy. - Też ruszasz w teren?
John?
- Jestem Jonathan, ale możesz mówić mi John.
Mój ogier zarżał lekko zdenerwowany. Luna i Ares biegały wszędzie a on nie mógł wyjść z boksu. Przypięłam uwiąz Loki'emu i wyprowadziłam go na korytarz. Oczywiście jak zawsze musiał być problem z przywiązaniem go.
- Pomóc Ci? - Zapytał.
- Spokojnie, dam radę. Jeśli teraz mu odpuszczę będę musiała robić to już zawsze. - W końcu udało się. W tym czasie John zajął się dalszym czyszczeniem swojej klaczy. - Też ruszasz w teren?
John?
Od Johna CD Charlie
Gdy wszystko ucichło i nie było nikogo na korytarzu, wybiegłem i kierowałem się w stronę stajni. Wszedłem do boksu Tene, osiodłałem ją i galopując pognałem do lasu. Zaczełem lubić samotność.Było klimatycznie. Gorąco. Dojechalośmy nad strumyk. Widząc wodę która aż prosiła się by zostać w niej schłodzonym Postanowiłem pławić Tenebris. Zdjełem koszulkę oraz buty. Weszliśmy razem do wody. Jak zwykle, koń mnie zwalił. Wygłupialiśmy się razem. Chlapaliśmy i pływaliśmy.. Odrazu miałem lepszy humor.ale Nagle z oddali wyłoniła sie Charlie.
<Charlie?>
<Charlie?>
Od Johna CD Melencia
Wybałuszyłem oczy. Nikt nigdy nie narysował Tene. To było coś nowego.
- Tego grubasa?!-
- Tak. Ją - zaśmiała się Cia. Zaczęła powoli się zbierać.
- Chętnie. Bardzo chcę ten rysunek. Ale teraz musimy iść na lekcje. Prawda?
<Cia?>
- Tego grubasa?!-
- Tak. Ją - zaśmiała się Cia. Zaczęła powoli się zbierać.
- Chętnie. Bardzo chcę ten rysunek. Ale teraz musimy iść na lekcje. Prawda?
<Cia?>
Od Melencii CD John
Gra na gitarze. Nigdy nie rozumiałam jak można na niej grać. Nieraz
usiłowałam się nauczyć, ale zwyczajnie nie potrafiłam przekładać dość
szybko palców, jednocześnie szarpiąc struny i czasem jeszcze śpiewając.
Byłam na kilkunastu lekcjach, ale ich efekt był znikomy. Dlatego zamiast
uczyć się grać, słuchałam gry w telewizji lub na
komputerze. Jasne... Było to znacznie... Wygodniejsze.
- A ty? Czym się interesujesz? - zapytał John.
Dotknęłam delikatnie zimnej powierzchni mojego nożyka w kieszeni kurtki. Rzucanie nożem to raczej dziwne zainteresowanie.
- Rysuję. - powiedziałam.
Było to jak najbardziej zgodne z prawdą. Zaczęłam rysować w wieku 7 lat i z roku na rok, widziałam duże postępy w moich pracach. Teraz, wiele osób, widząc moje rysunki mówiło, że mam talent, co nieraz mnie denerwowało, gdyż po prostu dużo ćwiczyłam.
- Wiesz? Jeśli kiedyś pokażesz mi swoją grę... Mogę dać ci rysunek Tenebris. - dodałam i uśmiechnęłam się nieznacznie. - Wczoraj narysowałam.
W tamtym momencie rozbrzmiał dzwonek.
~Jonathan?
- A ty? Czym się interesujesz? - zapytał John.
Dotknęłam delikatnie zimnej powierzchni mojego nożyka w kieszeni kurtki. Rzucanie nożem to raczej dziwne zainteresowanie.
- Rysuję. - powiedziałam.
Było to jak najbardziej zgodne z prawdą. Zaczęłam rysować w wieku 7 lat i z roku na rok, widziałam duże postępy w moich pracach. Teraz, wiele osób, widząc moje rysunki mówiło, że mam talent, co nieraz mnie denerwowało, gdyż po prostu dużo ćwiczyłam.
- Wiesz? Jeśli kiedyś pokażesz mi swoją grę... Mogę dać ci rysunek Tenebris. - dodałam i uśmiechnęłam się nieznacznie. - Wczoraj narysowałam.
W tamtym momencie rozbrzmiał dzwonek.
~Jonathan?
Od John'a CD Melencia
Także nie mogłem dokończyć posiłku. Za dużo. Mamy psy w Univerku, im damy, na pewno się ucieszą. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Cii.
- .....zainteresowania? - tylko tyle usłyszałem. Ale można było się domyślić. Ostatnio wydaje mi się że za dużo myślę. Ale taki los.
- Gram na gitarze - odparłem bez zastanowienia. Było oczywiste, że kochałem to robić. Grać i śpiewać. To było moje życie.
- A ty, czym się interesujesz? - dodałem.
<Cia?>
- .....zainteresowania? - tylko tyle usłyszałem. Ale można było się domyślić. Ostatnio wydaje mi się że za dużo myślę. Ale taki los.
- Gram na gitarze - odparłem bez zastanowienia. Było oczywiste, że kochałem to robić. Grać i śpiewać. To było moje życie.
- A ty, czym się interesujesz? - dodałem.
<Cia?>
Od Melencii CD John
Wzruszyłam ramionami. Faktż że nie miałam koszmarów był dość pocieszający.
- Macie tu miękkie łóżka - powiedziałam po chwili.
John uśmiechnął się znad talerza. Osobiście nie mogłam już zjeść reszty nałożonych sobie tostów. Niestety Cia jak zawsze je oczami, a potem nie może pogodzić się z żołądkiem. Nie do końca jednak wiedziałam, co zrobić z niezjedzonym posiłkiem. Z reguły nie wyrzucam jedzenia. Spojrzałam w zamyśleniu na powoli zapełniające się miejsca w stołówce. Może zapakuję je na wynos?
- Więc... Poza jazdą konną masz jakieś inne zainteresowania? - Zapytałam przerywając milczenie.
~John?
- Macie tu miękkie łóżka - powiedziałam po chwili.
John uśmiechnął się znad talerza. Osobiście nie mogłam już zjeść reszty nałożonych sobie tostów. Niestety Cia jak zawsze je oczami, a potem nie może pogodzić się z żołądkiem. Nie do końca jednak wiedziałam, co zrobić z niezjedzonym posiłkiem. Z reguły nie wyrzucam jedzenia. Spojrzałam w zamyśleniu na powoli zapełniające się miejsca w stołówce. Może zapakuję je na wynos?
- Więc... Poza jazdą konną masz jakieś inne zainteresowania? - Zapytałam przerywając milczenie.
~John?
Od Johna CD Charlie
Gdy wszystko ucichło i nie było nikogo na
korytarzu, wybiegłem i kierowałem się w stronę stajni. Wszedłem do
boksu Tene, osiodłałem ją i galopując pognałem do lasu. Zaczełem lubić
samotność.Było klimatycznie. Gorąco. Dojechalośmy nad strumyk. Widząc
wodę która aż prosiła się by zostać w niej schłodzonym Postanowiłem
pławić Tenebris. Zdjełem koszulkę oraz buty. Weszliśmy razem do wody.
Jak zwykle, koń mnie zwalił. Wygłupialiśmy się razem. Chlapaliśmy i
pływaliśmy.. Odrazu miałem lepszy humor.ale Nagle z oddali wyłoniła sie
Charlie.
<Charlie?>
<Charlie?>
Od Charlotte CD Alejandro
- Idziemy - zakomendorowałam (?), szturchając Alejandra. Spojrzał na mnie z błaganiem. - No już.
W końcu chłopak wstał i poszedł, leniwie powłócząc nogami, za mną. Ja za to kierowałam się na wprost, to jest do pokoju Alejandra. Doszliśmy tam i zaczęło się długie i męczące oraz niechciane szukanie kluczy przez chłopaka, lecz, dzięki kobiecej intuicji, spostrzegliśmy, że Al nie zamknął drzwi i klucz zostawił w środku pokoju. Blondyn wszedł do pokoju, ja od razu za nim.
- Połóż się na kanapie - poleciłam, a Alejandro zadowolony wykonał.
Przykryłam go zielonym kocem, który leżał obok i rzuciłam jakieś marne 'Dobranoc'. Chłopak lekko się uśmiechnął, a ja usiadłam przy kuchwnnym stole i zaczęłam czytać ponownie tę samą książkę.
(Al?)
W końcu chłopak wstał i poszedł, leniwie powłócząc nogami, za mną. Ja za to kierowałam się na wprost, to jest do pokoju Alejandra. Doszliśmy tam i zaczęło się długie i męczące oraz niechciane szukanie kluczy przez chłopaka, lecz, dzięki kobiecej intuicji, spostrzegliśmy, że Al nie zamknął drzwi i klucz zostawił w środku pokoju. Blondyn wszedł do pokoju, ja od razu za nim.
- Połóż się na kanapie - poleciłam, a Alejandro zadowolony wykonał.
Przykryłam go zielonym kocem, który leżał obok i rzuciłam jakieś marne 'Dobranoc'. Chłopak lekko się uśmiechnął, a ja usiadłam przy kuchwnnym stole i zaczęłam czytać ponownie tę samą książkę.
(Al?)
Od Charlie CD Jonathan
Słysząc walnięcie Johna o drzwi, aż podskoczyłam. Czułam jak policzki mi płoną i drżą mi dłonie. Co mu się stało? Co go tak zdenerwowało? Niby ja?
- No, super sobie znalazłaś kolegę - powiedział ściszonym głosem Crist z sarkazmem. - Chodź, nic tu po nas.
Odeszłam z chłopakiem od drzwi i skierowałam się do biblioteki.
- Mam iść z tobą? - zapytał jeszcze Crist, a ja tylko pocałowałam go w policzek.
- Muszę pobyć chwilę sama, okay?
***
W bibliotece, na całe szczęście, nie było nikogo. Tylko ja i pani bibliotekarka. Uwielbiałam tę ciszę i zapach starych książek, jaki przepełniał to miejsce. Uwielbiałam siedzieć i czytać książki, zwłaszcza w tak cudownym miejscu. I, oczywiście jak wypada na książkoholika, uwielbiałam książki wąchać. Książki pachniały inaczej niż wszyatko i to było w nich niesamowite. Pachniały starością, drukiem i starym papierem.
Usiadłam przy jednym ze stolików i otworzyłam książkę. Ale tak naprawdę nie przyszłam do bilblioteki czytać. Przyszłam, aby pomyśleć.
(John?)
- No, super sobie znalazłaś kolegę - powiedział ściszonym głosem Crist z sarkazmem. - Chodź, nic tu po nas.
Odeszłam z chłopakiem od drzwi i skierowałam się do biblioteki.
- Mam iść z tobą? - zapytał jeszcze Crist, a ja tylko pocałowałam go w policzek.
- Muszę pobyć chwilę sama, okay?
***
W bibliotece, na całe szczęście, nie było nikogo. Tylko ja i pani bibliotekarka. Uwielbiałam tę ciszę i zapach starych książek, jaki przepełniał to miejsce. Uwielbiałam siedzieć i czytać książki, zwłaszcza w tak cudownym miejscu. I, oczywiście jak wypada na książkoholika, uwielbiałam książki wąchać. Książki pachniały inaczej niż wszyatko i to było w nich niesamowite. Pachniały starością, drukiem i starym papierem.
Usiadłam przy jednym ze stolików i otworzyłam książkę. Ale tak naprawdę nie przyszłam do bilblioteki czytać. Przyszłam, aby pomyśleć.
(John?)
Od Johna CD Laura
- Hej - odpowiedziałem nowej dziewczynie. - Nie widziałem cię tu wcześniej - mówiłem, czesząc Tenebris. Koń nieznajomej był o wiele mniejszy od mojej klaczy. Odłożyłem szczotkę na zad konia i oparłem się o nią.
- Jestem Laura - powiedziała dziewczyna.
Postanowiłem wejść do boksu ogiera dziewczyny. Stanąłem koło Laury, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jaka jest niska. Sięgała mi do klatki piersiowej.
- Em..maleńka jesteś - zaśmiałem się przyjaźnie.
Dziewczyna odwróciła się do mnie i odparła:
<Laura?>
- Jestem Laura - powiedziała dziewczyna.
Postanowiłem wejść do boksu ogiera dziewczyny. Stanąłem koło Laury, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jaka jest niska. Sięgała mi do klatki piersiowej.
- Em..maleńka jesteś - zaśmiałem się przyjaźnie.
Dziewczyna odwróciła się do mnie i odparła:
<Laura?>
niedziela, 28 czerwca 2015
Od Laury do dokończenia
Szczerze mówiąc to było mi obojętne gdzie wyjeżdżam. Na tylnym siedzeniu samochodu były dwie klatki. Zawołałam swoje psy, przybiegły od razu, pierwszy wsiadł Ares, druga Luna. Bagażnik był wypchany moimi torbami.
-Wprowadzaj Loki'ego i ruszamy. - Krzyknął mój starszy brat.
Niechętnie złapałam metalowy uwiąz i ruszyłam na wybieg mojego ogiera. Przeskoczyłam przez drewniany płot. Koń podszedł do mnie, przypięłam uwiąz i wyprowadziłam go na zewnątrz. Droga do samochodu odbyła się bez przeszkód. Niestety mój kochany Loki musiał stwarzać problemy podczas wchodzenia na przyczepę. Zajęło nam dobre kilka minut skłonienie go do tego aby na nią wszedł.
Późnym popołudniem byliśmy już w universtyecie. Pierwsze co zrobiłam po zatrzymaniu się było wypuszczenie psów. Później podeszłam do przyczepy mojego konia, powoli i "spokojnie". Wyprowadziłam go na zewnątrz, nie spodobała mu się za bardzo podróż. Zarżał i machnął ogonem, posyłając mi spojrzenie mówiące "jesteś podła".
Niedaleko głównego budynku stały stajnie.
-Alan popilnuj psy, zaraz wracam. - Uśmiechnęłam się i poprowadziłam ogiera w stronę stajni. Boks już na niego czekał, Loki'emu spodobało się od razu. Zdziwiło mnie to, że tak szybko zaakceptował nowe miejsce. Nawet towarzystwo innych koni za bardzo mu nie przeszkadzało. Wróciłam na parking, wzięłam torby i weszłam do środka budynku. Portierka dała mi klucz oraz poinstruowała jak do niego dojść. Alan pomógł mi poprzenosić rzeczy. Zajęło nam to niecałą godzinę. Pożegnałam brata, rozpakowałam się i przebrałam w czarne bryczesy oraz szarą koszulkę. Narzuciłam na siebie granatową rozpinaną bluzę, spięłam włosy w warkocz i wyszłam z Luną oraz Aresem. W towarzystwie zwierzaków ruszyłam do stajni, aby sprawdzić jak ma się ogier. Psy zostały na korytarzu a ja weszłam do boksu.
-Hej. - Usłyszałam nieznajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam...
(Ktoś?)
-Wprowadzaj Loki'ego i ruszamy. - Krzyknął mój starszy brat.
Niechętnie złapałam metalowy uwiąz i ruszyłam na wybieg mojego ogiera. Przeskoczyłam przez drewniany płot. Koń podszedł do mnie, przypięłam uwiąz i wyprowadziłam go na zewnątrz. Droga do samochodu odbyła się bez przeszkód. Niestety mój kochany Loki musiał stwarzać problemy podczas wchodzenia na przyczepę. Zajęło nam dobre kilka minut skłonienie go do tego aby na nią wszedł.
Późnym popołudniem byliśmy już w universtyecie. Pierwsze co zrobiłam po zatrzymaniu się było wypuszczenie psów. Później podeszłam do przyczepy mojego konia, powoli i "spokojnie". Wyprowadziłam go na zewnątrz, nie spodobała mu się za bardzo podróż. Zarżał i machnął ogonem, posyłając mi spojrzenie mówiące "jesteś podła".
Niedaleko głównego budynku stały stajnie.
-Alan popilnuj psy, zaraz wracam. - Uśmiechnęłam się i poprowadziłam ogiera w stronę stajni. Boks już na niego czekał, Loki'emu spodobało się od razu. Zdziwiło mnie to, że tak szybko zaakceptował nowe miejsce. Nawet towarzystwo innych koni za bardzo mu nie przeszkadzało. Wróciłam na parking, wzięłam torby i weszłam do środka budynku. Portierka dała mi klucz oraz poinstruowała jak do niego dojść. Alan pomógł mi poprzenosić rzeczy. Zajęło nam to niecałą godzinę. Pożegnałam brata, rozpakowałam się i przebrałam w czarne bryczesy oraz szarą koszulkę. Narzuciłam na siebie granatową rozpinaną bluzę, spięłam włosy w warkocz i wyszłam z Luną oraz Aresem. W towarzystwie zwierzaków ruszyłam do stajni, aby sprawdzić jak ma się ogier. Psy zostały na korytarzu a ja weszłam do boksu.
-Hej. - Usłyszałam nieznajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam...
(Ktoś?)
Od Alejandra CD Charlie
Westchnąłem przecierając leniwie oczy.
- Mimo woli tak...
Charlie położyła książkę i spojrzała na mnie bardzo uważnie. Powoli zacząłem osuwać się na blat stolika.
- Dobrze się czujesz?
- Chyba tak...
( Charlie? )
- Mimo woli tak...
Charlie położyła książkę i spojrzała na mnie bardzo uważnie. Powoli zacząłem osuwać się na blat stolika.
- Dobrze się czujesz?
- Chyba tak...
( Charlie? )
Od John CD Melencia
Uchyliłem lekko drzwi i zerknąłem do środka. W oczy rzucało się niepościelone łóżko i porozrzucane rzeczy. Przed lustrem stała Cia i patrzyła na mnie.
- O cześć! - uśmiechnąłem się. - Gotowa?- dodałem.
- Tak - odpowiedziała.
Wyszliśmy z pokoju i powędrowaliśmy na stołówkę. Po chwili mieliśmy już tosty na talerzach i z apetytem zaczeliśmy je jeść.
- Jak mineła noc? - spytałem.
<Cia?>
- O cześć! - uśmiechnąłem się. - Gotowa?- dodałem.
- Tak - odpowiedziała.
Wyszliśmy z pokoju i powędrowaliśmy na stołówkę. Po chwili mieliśmy już tosty na talerzach i z apetytem zaczeliśmy je jeść.
- Jak mineła noc? - spytałem.
<Cia?>
Od Melenci CD John
Zaśmiałam się. Pierwszy raz dzisiejszego dnia.
-Właśnie o to chciałam zapytać. Jasne. - odparłam
John też się uśmiechnął. Pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Odetchnęłam powietrzem przesiąkniętym zapachem świeżej farby. Z pewnością fajnie będzie wstać rano ,mając poczucie jakiegoś celu. Chociażby takiego, jak spotkanie ze znajomym.
Przebrałam się w piżamę (za którą służyła mi za duża koszulka i krótkie spodenki) ,po czym złapałam za mój szkicownik i z braku innego zajęcia, zaczęłam rysować.
Zawsze zaczynałam od kilku niepozornych kółek. Nie wiem dlaczego, ale pierwsze co przyszło mi na myśl, aby narysować, to klacz Jonathana.
Gdy skończyłam, na mojej pościeli leżała masa startej gumki, zegar wskazywał godzinę 1.27, a w moim szkicowniku, widniał niemal trójwymiarowy szkic pędzącej klaczy. Z uśmiechem spojrzałam na moje dzieło, po czym zamknęłam szkicownik i wraz z gumką i ołówkiem wrzuciłam go pod łóżko. Strzepnęłam resztki gumki z pościeli i nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
***
Obudził mnie irytujący odgłos budzika. Otworzyłam oczy. Na zegarze widniała godzina 8.00. Wyłączyłam alarm i z cichym jękiem stoczyłam się z łóżka. Przeciągnęłam się. Ziewnęłam (niezbyt elegancko) i wciąż zaspana powędrowałam do szafy. Początkowo przestraszyłam się, nie widząc bryczesów. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że zostawiłam je w siodlarni. Niewiele myśląc założyłam moje jeansy i luźną bluzkę. Następnie ruszyłam do lustra, mając nadzieję, że chociaż trochę ogarnę moje włosy.
***
Byłam już prawie gotowa. Chwyciłam moją kurtkę, przewiesiłam torbę z kilkoma podręcznikami i innymi potrzebnymi rzeczami przez głowę i z uwagą patrzyłam na plan szkoły. Całe szczęście mniej więcej wiem już, jak dojść na stołówkę.Właśnie....Mniej więcej. Dlatego z takim uporem studiowałam plan. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
~Jonathan?
-Właśnie o to chciałam zapytać. Jasne. - odparłam
John też się uśmiechnął. Pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Odetchnęłam powietrzem przesiąkniętym zapachem świeżej farby. Z pewnością fajnie będzie wstać rano ,mając poczucie jakiegoś celu. Chociażby takiego, jak spotkanie ze znajomym.
Przebrałam się w piżamę (za którą służyła mi za duża koszulka i krótkie spodenki) ,po czym złapałam za mój szkicownik i z braku innego zajęcia, zaczęłam rysować.
Zawsze zaczynałam od kilku niepozornych kółek. Nie wiem dlaczego, ale pierwsze co przyszło mi na myśl, aby narysować, to klacz Jonathana.
Gdy skończyłam, na mojej pościeli leżała masa startej gumki, zegar wskazywał godzinę 1.27, a w moim szkicowniku, widniał niemal trójwymiarowy szkic pędzącej klaczy. Z uśmiechem spojrzałam na moje dzieło, po czym zamknęłam szkicownik i wraz z gumką i ołówkiem wrzuciłam go pod łóżko. Strzepnęłam resztki gumki z pościeli i nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
***
Obudził mnie irytujący odgłos budzika. Otworzyłam oczy. Na zegarze widniała godzina 8.00. Wyłączyłam alarm i z cichym jękiem stoczyłam się z łóżka. Przeciągnęłam się. Ziewnęłam (niezbyt elegancko) i wciąż zaspana powędrowałam do szafy. Początkowo przestraszyłam się, nie widząc bryczesów. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że zostawiłam je w siodlarni. Niewiele myśląc założyłam moje jeansy i luźną bluzkę. Następnie ruszyłam do lustra, mając nadzieję, że chociaż trochę ogarnę moje włosy.
***
Byłam już prawie gotowa. Chwyciłam moją kurtkę, przewiesiłam torbę z kilkoma podręcznikami i innymi potrzebnymi rzeczami przez głowę i z uwagą patrzyłam na plan szkoły. Całe szczęście mniej więcej wiem już, jak dojść na stołówkę.Właśnie....Mniej więcej. Dlatego z takim uporem studiowałam plan. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
~Jonathan?
Powitajmy Laurę!
Imię: Laura
Wiek: 18 lat
Pseudonim: Mała
Partner: Każdy szuka swojej drugiej połowy...
Charakter: Jaka jest? Nienawidzi mówić o swoich uczuciach oraz przeszłości. Uważa, że jest to jej prywatną sprawą. Laura jest cholernie inteligentna, dużo myśli ale także szybko. Dlatego w chwilę może ułożyć skomplikowany plan. Dużo razy używała tej cech, dzięki temu wychodziła nie raz cało z wielkich opresji. Nie musi prawie wcale uczyć się po lekcjach, jest wzrokowcem i słuchowcem. Zapamiętuje wszystko bez najmniejszego problemu. Niektóre osoby ocenia po wyglądzie. Jeśli jesteś niechlujną osobą która nie dba o siebie w ogóle, to nie licz na jej szacunek. Jest bardzo bezpośrednia. Wie kiedy ma siedzieć cicho a kiedy ma coś powiedzieć. Nie należy do osób które się boją wszystkiego. Potrafi pokonywać lęki lecz o niektórych nawet nie chce myśleć. W końcu każdy się czegoś boi. Trudno zdobyć jej zaufanie. Dla przyjaciół jest lojalna i wierna. Wrogów nienawidzi i pragnie za wszelką cenę ich zniszczyć lub dokopać jak najmocniej. Dziewczyna która nie traci głowy jak się zakocha. Adrenalina jest jej drugim imieniem, nie raz łamała prawo.
Ma duszę podróżnika, bardzo lubi zwiedzać i odkrywać nowe miejsca. Od czasu do czasu może poflirtować. Mała nie należy do osób ciekawskich oraz przejmujących się zdaniem innych. Wie to co jest jej potrzebne. Resztę informacji zwyczajnie olewa. Jeśli ludzie o niej plotkują ma to głęboko gdzieś tak samo jak osoby które wierzą w ten stek bzdur.
Nienawidzi się chwalić. Zawsze walczy do końca, daje z siebie wszystko chodź stara się dać jeszcze więcej. Na ogół jest dosyć impulsywną osobą. Nigdy się nie załamuje jest bardzo silną psychicznie osobą.
Opis: Duże brązowe oczy, czami może się wydawać, że są ona czarne. Większość osób twierdzi, że coś w nich jest i nie potrafią oderwać od nich swoich oczu. Włosy jej są czarne, naturalnie proste oraz gęste. Laura jest niskiego wzrostu, stąd też jej ksywka.. Dziewczyna jest szczupła, lecz wygląda bardzo kobieco. Brała kiedyś udział w kilku sesjach fotograficznych. Jej kobiecą sylwetkę podkreśla niemały biust oraz zgrabne długie nogi. Nie widać po niej, że jest silna. Dzięki godzinom poświęconych na salach treningowych stała się bardzo odporna na ból i zmęczenie, ale także bardzo wygimnastykowana.
Na co dzień ubiera się bardzo kobieco. Chodź lubi czasami włożyć dresy i luźną koszulkę. Nienawidzi mocnego makijażu, chodź zdarza się, że zrobi naprawdę bardzo delikatny makijaż. Włosy zazwyczaj spina w luźny kok ewentualnie w warkocz. Rzadko zostawia je rozpuszczone.
Ma kilka tatuaży: Łapacz snów (jest z niego najbardziej dumna):
Nutka:
Dwa motyle:
Pióro:
Nutka:
Dwa motyle:
Pióro:
Głos: Natalia Nykiel
Pokój: Pokój nr. 17
Strój jeździecki: Czarne bryczesy to podstawa, chodź ma też kilka par innych kolorów. Zazwyczaj zakłada jakieś luźne koszulki, czasami zdarzy się, że założy bokserkę.
Czarny toczek, ciemne wysokie skórzane buty oraz czarne rękawiczki. Kilka starych bluz.
Koń:
Koń:
Wyposażenie: Ochraniacze są czarne, owijki białe. Szary czaprak oraz derka. Siodło skórzane, ciemne. Ogłowie tak samo jak siodło, wykonane z ciemnej skóry. Niebieski kantar oraz uwiąz. Ma też drugi uwiąz z łańcuchem. Szczotki.
Imię konia: Loki
Wiek: 6 lat
Inne zwierzę:
Z lewej Luna, z prawej Ares.
Z lewej Luna, z prawej Ares.
Właściciel: elizka652
Od Johna CD Charlie
- Kto tam? - wybity z rytmu nie kontaktowałem.
- Charlie z Cristem - odpowiedział głos.
- Czego? - nie byłem zadowolony z wizyty obu osób. Chciałem być sam. Tak po prostu.
- Miałam cię zapoznać z Cristem - odpowiedział głos zza drzwi.
- Powiedziałem już, że nie - nie byłem zdenerwowany, tylko wkurwiony. Buzowało we mnie wszystko. Sam nie wiem czemu. Dziwiłem się sam, dlaczego się tak denerwuje, przecież to nic takiego. Odstawiłem gitarę i podszedłem do drzwi.
- Mówiłem że nie! - krzyknąłem i uderzyłem ręką w drzwi.
Usiadłem plecami do drzwi, opierając się o nie i czekałem aż usłyszę oddalające się kroki.
Moje złe oblicze, dosięgło maskimum.
<Charlie?>
- Charlie z Cristem - odpowiedział głos.
- Czego? - nie byłem zadowolony z wizyty obu osób. Chciałem być sam. Tak po prostu.
- Miałam cię zapoznać z Cristem - odpowiedział głos zza drzwi.
- Powiedziałem już, że nie - nie byłem zdenerwowany, tylko wkurwiony. Buzowało we mnie wszystko. Sam nie wiem czemu. Dziwiłem się sam, dlaczego się tak denerwuje, przecież to nic takiego. Odstawiłem gitarę i podszedłem do drzwi.
- Mówiłem że nie! - krzyknąłem i uderzyłem ręką w drzwi.
Usiadłem plecami do drzwi, opierając się o nie i czekałem aż usłyszę oddalające się kroki.
Moje złe oblicze, dosięgło maskimum.
<Charlie?>
Od Charlotte CD Jonathan
Otworzyłam szeroko oczy ze zduminia, słysząc słowo 'Wybacz' i krzyknęłam jeszcze do Jonathana zanim zamknął drzwi:
- Jak?! - ale chyba tego nie usłyszał.
Lekko poddenerwowana poszłam tam, gdzie chciałam pójść - do Crista. Opowiedziałam mu wszystko o John'ie i o tym, że chciał, żebym go z nim zapoznała. Crist zgodził się z nim spotkać, ale Jonathan nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego na takie spotkanie.
Poszłam razem z Cristem pod pokój John'a i zapukaliśmy.
(Jonathan? Crist?)
- Jak?! - ale chyba tego nie usłyszał.
Lekko poddenerwowana poszłam tam, gdzie chciałam pójść - do Crista. Opowiedziałam mu wszystko o John'ie i o tym, że chciał, żebym go z nim zapoznała. Crist zgodził się z nim spotkać, ale Jonathan nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego na takie spotkanie.
Poszłam razem z Cristem pod pokój John'a i zapukaliśmy.
(Jonathan? Crist?)
Od Johna CD Charlie
Te słowa trochę bolały. To wymienianie zalet... Chłopak ma szczęście. O mnie nikt nigdy tak nie powiedział do drugiej osoby, nigdy nie poznałem tej jedynej no i raczej nie poznam. Miłość jest trudna.
- Uhm... Może nie tak szybko? - wykrzyknąłem w drodze, widząc podekscytowaną Charlie. - Ja wracam do pokoju - dodałem. - Swojego - miałem poważną minę.
- Ale jak to?! - krzyknęła zdezorientowana Charlie.
- Po prostu... - odparłem, zawracając. Dziewczynę zamurowało. W tym czasie zdążyłem dojść do drzwi swojego pokoju, wszedłem i zza drzwi krzyknąłem:
- Wybacz.
Położyłem się na łóżku i myślałem. Po krótkiej chwili postanowiłem, że się odprężę. Chwyciłem gitarę i zacząłem grać smutnego.[<link] Wczułem się w piosenkę. Więc zacząłem i śpiewać...
Przerwało mi pukanie do drzwi.
<Charlie?>
- Uhm... Może nie tak szybko? - wykrzyknąłem w drodze, widząc podekscytowaną Charlie. - Ja wracam do pokoju - dodałem. - Swojego - miałem poważną minę.
- Ale jak to?! - krzyknęła zdezorientowana Charlie.
- Po prostu... - odparłem, zawracając. Dziewczynę zamurowało. W tym czasie zdążyłem dojść do drzwi swojego pokoju, wszedłem i zza drzwi krzyknąłem:
- Wybacz.
Położyłem się na łóżku i myślałem. Po krótkiej chwili postanowiłem, że się odprężę. Chwyciłem gitarę i zacząłem grać smutnego.[<link] Wczułem się w piosenkę. Więc zacząłem i śpiewać...
Przerwało mi pukanie do drzwi.
<Charlie?>
Gabriel odchodzi!
Nasz Gabriel, który próbował razem ze mną, Alejandrem i Cristem kiedyś ożywić ten blog, gdy był na skraju żywota, ogłosił, że odchodzi. Użytkownik niki987 zawsze, ale to ZAWSZE angażował się w Universytet i za to jej dziękujemy!
Od Charlotte CD Crist
- Taksówką? - zapytałam pełna obaw sprzeciwu, ale Crist zgodził się i zadzwonił po taksówkę.
Samochód przyjechał kilka minut później, zatrzymując się przy nas i ochlapując przy tym kilka przechodniów kałużą. Wskoczyliśmy szybko do taksówki, która niezbyt nam się spodobała od wewnątrz, podaliśmy adres Universytetu i auto ruszyło. Nie jechaliśmy długo, chyba 5 minut, a gdy już taksówka stanęła obok naszej szkoły, zapłaciliśmy bardzo tanio. Wysiedliśmy z samochodu i pobiegliśmy przed siebie. Złapałam Crista za dłoń i pociągnęłam go za sobą do kawiarni. Byliśmy susi, a mimo to było nam zimno, więc usiedliśmy w jednym ze stolików z widokiem na halę i zamówiliśmy sobie po gorącej czekoladzie. Szybko dostaliśmy napoje.
- Więc, rodzice powiedzieli, że powiedzą mi w moje urodziny, gdzie jedziemy, jak jedziemy i kiedy jedziemy. Dlatego resztę ci powiem 2 lipca, okay? - zapytałam.
(Cristian?)
Samochód przyjechał kilka minut później, zatrzymując się przy nas i ochlapując przy tym kilka przechodniów kałużą. Wskoczyliśmy szybko do taksówki, która niezbyt nam się spodobała od wewnątrz, podaliśmy adres Universytetu i auto ruszyło. Nie jechaliśmy długo, chyba 5 minut, a gdy już taksówka stanęła obok naszej szkoły, zapłaciliśmy bardzo tanio. Wysiedliśmy z samochodu i pobiegliśmy przed siebie. Złapałam Crista za dłoń i pociągnęłam go za sobą do kawiarni. Byliśmy susi, a mimo to było nam zimno, więc usiedliśmy w jednym ze stolików z widokiem na halę i zamówiliśmy sobie po gorącej czekoladzie. Szybko dostaliśmy napoje.
- Więc, rodzice powiedzieli, że powiedzą mi w moje urodziny, gdzie jedziemy, jak jedziemy i kiedy jedziemy. Dlatego resztę ci powiem 2 lipca, okay? - zapytałam.
(Cristian?)
Od Charlie CD John
- Um, Crist... Jasne, mogę cię z nim zapoznać! - wykrzyknęłam. - A w drodze do niego trochę ci o nim opowiem.
Jonatjan przytaknął głową z lekkim uśmiechem na twarzy i iskrzącymi się oczami. Ruszyliśmy końmi w stronę Universytetu, a ja zaczęłam mówić:
- No więc jaki jest Crist? Crist jest zabawny, przemiły, uroczy, kochany, przyjazny, wrażliwy, inteligentny, mądry itp. itd. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale chodzi tu tylko o to, że dla mnie Cristian jest idealny - odrzekłam i lekko się zarumieniłam.
Praktycznie byliśmy już w Universytecie. Odstawiliśmy konie do boksów i pobiegliśmy szybki truchtem do pokoju Crista.
(Jonathan?)
Jonatjan przytaknął głową z lekkim uśmiechem na twarzy i iskrzącymi się oczami. Ruszyliśmy końmi w stronę Universytetu, a ja zaczęłam mówić:
- No więc jaki jest Crist? Crist jest zabawny, przemiły, uroczy, kochany, przyjazny, wrażliwy, inteligentny, mądry itp. itd. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale chodzi tu tylko o to, że dla mnie Cristian jest idealny - odrzekłam i lekko się zarumieniłam.
Praktycznie byliśmy już w Universytecie. Odstawiliśmy konie do boksów i pobiegliśmy szybki truchtem do pokoju Crista.
(Jonathan?)
sobota, 27 czerwca 2015
John CD Melencia
Pokój czternasty-zastanowiłem się, czy napewno.
Ja mam dziewiątkę..-odpowiedziała dziewczyna.
Szliśmy korytarzem aż doszliśmy do pokoju Cji. Melencia zaczeła odszukiwać klucza od pokoju, a ja miałem czas na zastanowienie. Chciałem coś wymyślić by się znwu spotkać, pobyć z nią dłużej...ale nie wiedziałem co. Czas mi się skończył. Dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do pokoju, odwracając się do mnie z zamiarem pożegnania.
Uhm...-szybko przerwałem, gdy zobaczyłem że chciała coś powiedzieć.
Spotkamy się jutro?
<Cia?>
Ja mam dziewiątkę..-odpowiedziała dziewczyna.
Szliśmy korytarzem aż doszliśmy do pokoju Cji. Melencia zaczeła odszukiwać klucza od pokoju, a ja miałem czas na zastanowienie. Chciałem coś wymyślić by się znwu spotkać, pobyć z nią dłużej...ale nie wiedziałem co. Czas mi się skończył. Dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do pokoju, odwracając się do mnie z zamiarem pożegnania.
Uhm...-szybko przerwałem, gdy zobaczyłem że chciała coś powiedzieć.
Spotkamy się jutro?
<Cia?>
Melencia CD John
Wzruszyłam ramionami. Teoretycznie pamiętałam drogę ,do mojego pokoju.
Jednak nie cieszyła mnie idea samotnego wracania przez aktualnie puste
korytarze. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie chcę robić ,kłopotu ,ale pokoje są na tym samym miejscu ,więc chyba ,możemy iść razem. - powiedziałam z lekkim wahaniem.
John uśmiechnął się i powoli ruszył korytarzem. Rzuciłam jeszcze raz okiem na stołówkę i dogoniłam go. Szliśmy chwilę w milczeniu.
-Więc...Który masz numer pokoju? - zapytałam.
~John?
-Nie chcę robić ,kłopotu ,ale pokoje są na tym samym miejscu ,więc chyba ,możemy iść razem. - powiedziałam z lekkim wahaniem.
John uśmiechnął się i powoli ruszył korytarzem. Rzuciłam jeszcze raz okiem na stołówkę i dogoniłam go. Szliśmy chwilę w milczeniu.
-Więc...Który masz numer pokoju? - zapytałam.
~John?
John CD Melencia
Naprawdę?-niedowierzałem. Przecież jak można być takim egoistą!-oburzyłem się.U nas pomagaliśmy sobie, byłem tego uczony od dziecka-zdrygłem ramionami i uśmiechcnełem się. Dla mnie to normalne-dopowiedziałem.
Zobaczysz, przywykniesz do tego-.
Wstałem i podałem rękę Cji by też wstała.
:Już późno-stwierdziłęm. Odprowadzić cię do pokoju?
<Cia?>
Zobaczysz, przywykniesz do tego-.
Wstałem i podałem rękę Cji by też wstała.
:Już późno-stwierdziłęm. Odprowadzić cię do pokoju?
<Cia?>
Melencia CD John
Wbiłam wzrok w czubki moich butów. Wspaniale Cia. Prawdopodobnie jednym pytaniem rozwaliłaś swoją szansę na przyjaźń.
Wzięłam głęboki oddech. Chcąc, nie chcąc ,musiałam odpowiedzieć.
-W mojej rodzinnej miejscowości ,nikt NIGDY nie zrobiłby czegokolwiek od siebie. Pojęcie "bezinteresowność" dawno już zostało wymazane z tamtejszego słownika. - powiedziałam podnosząc wzrok. - Po prostu takie zachowanie jest dla mnie zupełnie nowe. To dość...Zaskakujące. I...Szczerze mówiąc spodziewałam się ,że...Że wszędzie jest tak samo ,a tym czasem pierwszego dnia spotykam kogoś ,kto sam zaoferował pomoc i uważam to za...Dziwne. - Powiedziałam lekko się uśmiechając. - Po prostu....Nie rozumiem tego. -Dodałam.
Moje myśli dosłownie wirowały ,formując dziwne scenariusze.Wszystkie sprowadzały się do jednego pytania. Jeśli wszyscy tutaj tak się zachowują to...To czy ja się tu nadaję.
~John?
Od Crista CD Charlie
- No jasne! - odpowiedziałem bez zastanowienia i uśmiechnąłem się szeroko.
Nagle niebo przysłoniły ciemne jak smoła chmury, zrobiło się ciemno po chwili z nieba runął deszcz. Pobiegliśmy z Charlie pod daszek.
- Nie wiem jak teraz wrócimy... - powiedziałem nieco zdenerwowany.
Charlie?
Nagle niebo przysłoniły ciemne jak smoła chmury, zrobiło się ciemno po chwili z nieba runął deszcz. Pobiegliśmy z Charlie pod daszek.
- Nie wiem jak teraz wrócimy... - powiedziałem nieco zdenerwowany.
Charlie?
John CD Charlotte
Może pojedziemy w teren? Jest piękna pogoda no i wakacje!-krzyknełem radoście.
W sumie to ..możemy-odpowiedziała dziewczyna.
Wyczyściliśmy konie i je osiodłalismy. Kłusowaliśmy w stronę lasu, a potem zwolniliśmy do stępa. Jechaliśmy dość szeroką dróżką gdzie promienie słońca rysowały dziwne kształty przez liście drzew. A mnie dręczyło coś. Ciągle, od ostatniego czasu. Nigdzie nie widziałem chłopaka Charlie. Ciekawość wzieła górę:
Uhm..opowiesz mi trochę o Cristianie? Chciałbym go poznać...no bo w sumie znam tylko ciebię i Ciję.
<Charlie?>
W sumie to ..możemy-odpowiedziała dziewczyna.
Wyczyściliśmy konie i je osiodłalismy. Kłusowaliśmy w stronę lasu, a potem zwolniliśmy do stępa. Jechaliśmy dość szeroką dróżką gdzie promienie słońca rysowały dziwne kształty przez liście drzew. A mnie dręczyło coś. Ciągle, od ostatniego czasu. Nigdzie nie widziałem chłopaka Charlie. Ciekawość wzieła górę:
Uhm..opowiesz mi trochę o Cristianie? Chciałbym go poznać...no bo w sumie znam tylko ciebię i Ciję.
<Charlie?>
Od Charlotte CD John
Obrzuciłam go wzrokiem zdumienia. Bo o co tu chodzi? Ja tylko jem tosta, a on przyleciał zdyszany.
- Emm.. Nie masz za co przepraszać.
Jonathan wybałuszył oczy i machnąl ręką.
- Nieważne - odrzekł i zaczął jeść jajecznicę. - Jak ci się spało?
- Okay, a tobie?
- Też spoko, jeśli spoko jest szukanie przez całą noc kota, potem znalezienie go w szafie i zaspanie na śniadanie! - John był strasznie zdenerwowany i aż nie pozwalał mi dojść mu do słowa.
- Okay...
Resztę śniadania skończyliśmy w milczeniu.
(John?)
- Emm.. Nie masz za co przepraszać.
Jonathan wybałuszył oczy i machnąl ręką.
- Nieważne - odrzekł i zaczął jeść jajecznicę. - Jak ci się spało?
- Okay, a tobie?
- Też spoko, jeśli spoko jest szukanie przez całą noc kota, potem znalezienie go w szafie i zaspanie na śniadanie! - John był strasznie zdenerwowany i aż nie pozwalał mi dojść mu do słowa.
- Okay...
Resztę śniadania skończyliśmy w milczeniu.
(John?)
Od Charlotte CD Crist
- Co będziesz robił w wakacje? - zapytałam Crista ciekawa i pełna obaw.
Chłopak zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział, że jak zwykle nic nie będzie robił i ma pełno wolnego czasu. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wiem, że to nie wypada, ale za niedługo mam urodziny, a właściwie za równy tydzień i rodzice powiedzieli mi, że wykupią mi jakieś wakacje. No to ja się ich zapytałam, czy mogłabym kogoś ze sobą zabrać i odpowiedzieli, że TAK - ostatnie słowo wręcz wykrzyknęłam rzucając się w ramiona Crista. Pocałowałam go lekko w szyje i jeszcze zapytałam - Chciałbyś ze mną pojechać?
(Cristian?)
Chłopak zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział, że jak zwykle nic nie będzie robił i ma pełno wolnego czasu. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wiem, że to nie wypada, ale za niedługo mam urodziny, a właściwie za równy tydzień i rodzice powiedzieli mi, że wykupią mi jakieś wakacje. No to ja się ich zapytałam, czy mogłabym kogoś ze sobą zabrać i odpowiedzieli, że TAK - ostatnie słowo wręcz wykrzyknęłam rzucając się w ramiona Crista. Pocałowałam go lekko w szyje i jeszcze zapytałam - Chciałbyś ze mną pojechać?
(Cristian?)
Od Charlie CD Alejandro
Siedziałam w bibliotece, przy mahoniowym stoliku, czytając moją ulubioną i pasjonującą książkę "Potęga Mordoru"*, aż nagle drzwi czytelni otworzyły się i stanął w nich niezwykle zaspany Alejandro. Podniosłam krótko wzrok, aby potem znów pogrążyć się w lekturze. Chłopak przeszedł obok stosu książek na wejściu, przeszeł obok pani bibliotekarki, mówiąc najcichsze 'Dzieńdobry' jakie słyszałam i usiadł naprzeciwko mnie przy właśnie tym mahoniowym stoliku.
- Zjadłeś? - zapytałam znad książki.
(Alejandro?)
*sama wymyśliłam nazwę jakby co
piątek, 26 czerwca 2015
John CD Melencia
Pytanie mnie zdumiło. Naprawdę. Nikt wcześniej nie zapytał mnie o to. W sumie to...nie wiedziałem co powiedzieć. Było zbyt dużo czynników które na to wpływały. Zbyt dużo. W końcu coś wymamrotałem:
Ponieważ ciebie lubię, wydajesz się sympayczną dziewczyną i jesteś orginalna-pokazałem palcem na mój całokształt. Tak jak ja, możnaby powiedzieć-dodałem.
Dlaczego o to pytasz?-zapytałem prawie szepcząc.
<Cia?>
Ponieważ ciebie lubię, wydajesz się sympayczną dziewczyną i jesteś orginalna-pokazałem palcem na mój całokształt. Tak jak ja, możnaby powiedzieć-dodałem.
Dlaczego o to pytasz?-zapytałem prawie szepcząc.
<Cia?>
Melencia CD John
Tak. Zdecydowanie w mojej rodzinnej miejscowości nie znalazłabym kogoś ,kto oprowadziłby mnie po nowej szkole. Ba ,gdyby chociaż znaleźć kogoś ,kto zauważyłby cokolwiek poza czubkiem własnego nosa. To zadziwiające. Myślałam ,że wszędzie tak jest ,ale tutaj....Wszystko wydaje się zaskakująco inne. Zbyt...Bezinteresowne.
-Halo? - Głos Johna wyrwał mnie z zamyślenia. No tak. Pewnie też zirytowałabym się ,gdyby osoba z którą próbuję porozmawiać myślała o czymś kompletnie innym.
-O czym tak zawzięcie myślisz - zaśmiał się chłopak.
Przez moją głowę przepłynął potok myśli ,o których mogłam myśleć w danej chwili. W końcu jednak zdecydowałam się powiedzieć prawdę.
-Dlaczego mi pomagasz? - zapytałam dość niepewnie. Pytanie wydawało mi się zupełnie normalne. Jednak na twarzy Jonathana pojawiło się szczere zdumienie.
~John?
John CD Melencia
Hah-zaśmiałem się, przypominając sobie sytuację z Charlie. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie.
Uhm, już idziemy-opanowałem się widząc, że Cia nie wie o co chodzi. Po przejściu kilku korytarzy, przypominających labirynt, ukazały się drzwi stołówki. Otworzyłem je. Nikogo nie był.
Oto stołówka!-zaśmiałem się. Może szału nie ma, ale jakaś jest-dodałem.
Nawet ładna-odpowiedziała zamyślona. Widać było, że jej myśli błądzą kompletnie gdzie indziej. Próbowałem odczytać o czym myśli z mimiki twarzy, ale nic z tego. Trudno było ją rozszyfrować.
Halo?-próbowałem wybić ją z tego stanu.
O czym tak zawzięcie myślisz?-zaśmiałem się.
<Cia?>
Uhm, już idziemy-opanowałem się widząc, że Cia nie wie o co chodzi. Po przejściu kilku korytarzy, przypominających labirynt, ukazały się drzwi stołówki. Otworzyłem je. Nikogo nie był.
Oto stołówka!-zaśmiałem się. Może szału nie ma, ale jakaś jest-dodałem.
Nawet ładna-odpowiedziała zamyślona. Widać było, że jej myśli błądzą kompletnie gdzie indziej. Próbowałem odczytać o czym myśli z mimiki twarzy, ale nic z tego. Trudno było ją rozszyfrować.
Halo?-próbowałem wybić ją z tego stanu.
O czym tak zawzięcie myślisz?-zaśmiałem się.
<Cia?>
Melencia CD John
Zamyśliłam się na kilka sekund. Pierwszy raz ktokolwiek zaoferował mi pomoc ,więc było to wydarzenie porównywalne do pierwszego lotu samolotem (którym z resztą też nie leciałam).
Po chwili namysłu wyciągnęłam z kieszeni kurtki plan uniwersytetu. Obejrzałam go jeszcze raz. Dostrzegłam bibliotekę ,biuro dyrektora ,oraz pokój nauczycielski.Sale także były dobrze widoczne ,więc jutro nie będę miała z nimi większego problemu. Natomiast na mojej prowizorycznej mapie nigdzie nie mogłam znaleźć stołówki. Miałam cichą nadzieję ,że jutro dopisze mi szczęście i spotkam kogoś ,kto powie mi ,którędy powinnam iść ,ale teraz poczułam ulgę na myśl ,że nie będę musiała krążyć po korytarzach ,śpiesząc się ,aby zdążyć na śniadanie.
-Wiesz może ,gdzie jest stołówka? - zapytałam pokazując mu plan.
~John?
John CD Melencia
Nie zgadzam się byś szła obok-odpowiedziałem.
Też będę iść.-dodając, przerzuciłem lejce przez głowę Tenebris i złapałem krótko.
Zaczeliśmy iść w stronę univerku.
Poznałaś już kogoś?-zagadałem, by nie było cicho.
Tylko jedną z nauczycielek-odpowiedziała. Tenebris czegoś się wystraszyła, była niespokojna i chciała zadębować.
Ej! Co się dzieje?-szeptałem do Tene. Pogłaskałem ją i przytrzymałem jeszcze krócej.
Doszliśmy do universytetu. Było już po dziewiętnastej, i słońce powoli zaczeło zachodzić.
Weszliśmy do stajni, rozsiodłałem konia oraz go wyczyściłem, a Cia przy okazji nakarmiła swojego rumaka. Przyglądałem jej się uważnie. Była niższa odemnie. Zresztą...chyba jestem najwyższy w szkole, to co się dziwić. Metr dziewiędziesiąt jeden to jednak sporo. Po skończonej pracy wróciliśmy do universytetu, z chęcią w głosie zapytałem:
Pomóc ci jeszcze w czymś?
<Cia?>
Też będę iść.-dodając, przerzuciłem lejce przez głowę Tenebris i złapałem krótko.
Zaczeliśmy iść w stronę univerku.
Poznałaś już kogoś?-zagadałem, by nie było cicho.
Tylko jedną z nauczycielek-odpowiedziała. Tenebris czegoś się wystraszyła, była niespokojna i chciała zadębować.
Ej! Co się dzieje?-szeptałem do Tene. Pogłaskałem ją i przytrzymałem jeszcze krócej.
Doszliśmy do universytetu. Było już po dziewiętnastej, i słońce powoli zaczeło zachodzić.
Weszliśmy do stajni, rozsiodłałem konia oraz go wyczyściłem, a Cia przy okazji nakarmiła swojego rumaka. Przyglądałem jej się uważnie. Była niższa odemnie. Zresztą...chyba jestem najwyższy w szkole, to co się dziwić. Metr dziewiędziesiąt jeden to jednak sporo. Po skończonej pracy wróciliśmy do universytetu, z chęcią w głosie zapytałem:
Pomóc ci jeszcze w czymś?
<Cia?>
Melencia CD John
Spojrzałam na nieznajomego. Był wysoki. Jego włosy były niemal czarne ,a błękitne oczy wpatrywały się we mnie wyczekująco.
Cóż za ironia losu. Gdy nie starasz się kogoś spotkasz ,spotykasz.
Uśmiechnęłam się delikatnie ,widząc kompletnie czarny komplet na równie czarnym koniu. Zwierzę nerwowo kręciło się wokół własnej osi. Jestem przekonana ,iż klacz chętnie ruszyłaby z miejsca galopem
Ponownie odwróciłam się do rozmówcy, który w tym czasie zdążył już wstać. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest wysoki.
-Musisz wybaczyć mi moją ostrożność ,ale nawet nie wiem jak masz na imię.-powiedziałam po chwili namysłu
Chłopak uśmiechnął się.
-John - powiedział podając mi rękę. -A ty to...
-Cia - także się uśmiechnęłam
-Więc...Jedziesz?
Tak naprawdę nie miałam nic do stracenia ,ale wyćwiczony sposób myślenia nakazywał mi zachowywać jak największą ostrożność. W końcu zdecydowałam się na kompromis.
-Mogłabym iść obok ciebie? - zapytałam lekko speszona.
~Jonathan?
Cóż za ironia losu. Gdy nie starasz się kogoś spotkasz ,spotykasz.
Uśmiechnęłam się delikatnie ,widząc kompletnie czarny komplet na równie czarnym koniu. Zwierzę nerwowo kręciło się wokół własnej osi. Jestem przekonana ,iż klacz chętnie ruszyłaby z miejsca galopem
Ponownie odwróciłam się do rozmówcy, który w tym czasie zdążył już wstać. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest wysoki.
-Musisz wybaczyć mi moją ostrożność ,ale nawet nie wiem jak masz na imię.-powiedziałam po chwili namysłu
Chłopak uśmiechnął się.
-John - powiedział podając mi rękę. -A ty to...
-Cia - także się uśmiechnęłam
-Więc...Jedziesz?
Tak naprawdę nie miałam nic do stracenia ,ale wyćwiczony sposób myślenia nakazywał mi zachowywać jak największą ostrożność. W końcu zdecydowałam się na kompromis.
-Mogłabym iść obok ciebie? - zapytałam lekko speszona.
~Jonathan?
Od Crista CD Charlie
-Poszedłbym na spacer.-powiedziałem i chwyciłem Charlie za rękę.
-Gdzie idziemy?-zapytała ciekawa Charlie.
-Przed siebie!-uśmiechnąłem się.
Było gorąco ,dzieci kąpały się w fontannie ,dorośli sprawiali wrażenie zazdrosnych ,że ich potomstwo może w tak genialny sposób ochłodzić się a im nie wypada.Zatrzymaliśmy się przed "ławką dla zakochanych" Pocałowałem Charlie w policzek.
Charlie?
-Gdzie idziemy?-zapytała ciekawa Charlie.
-Przed siebie!-uśmiechnąłem się.
Było gorąco ,dzieci kąpały się w fontannie ,dorośli sprawiali wrażenie zazdrosnych ,że ich potomstwo może w tak genialny sposób ochłodzić się a im nie wypada.Zatrzymaliśmy się przed "ławką dla zakochanych" Pocałowałem Charlie w policzek.
Charlie?
John CD Melenica
Postanowiłem wyjechać w teren dla relaksu. Osiodłałem Tenebris, i powoli
kierowałem się w stronę lasu. Jechaliśmy wolno. Ślimaczym tempem,
podziwiając uroki lasu i wdychając rześki tlen. Zauważyłem jakiegoś
człowieka. W sumie ja też niezbyt znałem jeszcze ludzi z universytetu,
ale postanowiłem tam podjechać. Stępem wjechaliśmy na teren przy
jeziorze. Wywnioskowałem że to kobieta, ponieważ posiadała długie, czerwone włosy.
Ehem-mruknełem, siedząc na Tenebris. Co ty taka spięta?-dodałem, jakbyśmy znali się od lat.
Zeskoczyłem z Tenebris, nie usłyszawszy odpowiedzi. Podszedłem bliżej.
Hej, coś się stało?-spytałem. Wydaje mi się że nie widziałem ciebie jeszcze w universytecie-dodałem.
Dopiero przyjechałam-w końcu usłyszałem odpowiedź. Usiadłem koło dziewczyny, i próbowałem zlokalizować obiekt, na który się tak zawzięcie patrzyła. Tenebris zaczeła popychać dziewczynę łbem. Odrazu ją skarciłem. Widać było że znudziło jej się stanie.
No cóż, nie chcesz ze mną rozmawiać widzę, albo po prostu jesteś małomówna-wywnioskowałem. Ja będę musiał jechać-dodałem.
Jedziesz ze mną? - spytałem.
<Melenica?>
Ehem-mruknełem, siedząc na Tenebris. Co ty taka spięta?-dodałem, jakbyśmy znali się od lat.
Zeskoczyłem z Tenebris, nie usłyszawszy odpowiedzi. Podszedłem bliżej.
Hej, coś się stało?-spytałem. Wydaje mi się że nie widziałem ciebie jeszcze w universytecie-dodałem.
Dopiero przyjechałam-w końcu usłyszałem odpowiedź. Usiadłem koło dziewczyny, i próbowałem zlokalizować obiekt, na który się tak zawzięcie patrzyła. Tenebris zaczeła popychać dziewczynę łbem. Odrazu ją skarciłem. Widać było że znudziło jej się stanie.
No cóż, nie chcesz ze mną rozmawiać widzę, albo po prostu jesteś małomówna-wywnioskowałem. Ja będę musiał jechać-dodałem.
Jedziesz ze mną? - spytałem.
<Melenica?>
Od Alejandra CD Charlie
Niechętnie popatrzyłem na miskę płatków. Cóż mój brzuch od godziny burczał, ale nie mam siły, żeby cokolwiek wziąć do ust a co dopiero pogryźć i przełknąć. Jednak powoli zanurzyłem łyżkę w płatkach i leniwie zacząłem żuć. Po jakimś czasie opróżniłem miskę i kubek z herbatą. Zacząłem ospale iść w stronę biblioteki. Mimo tego wszystkiego nadal byłem senny.
( Charlie? )
( Charlie? )
Od Melencii do dokończenia
Rozglądałam się po zalanym słońcem placu przed. Uch... Zamkiem. Ciężko nazwać inaczej masywną budowlę znajdującą się przed moimi oczami. Incognito w dalszym ciągu stał w przyczepie i niemal czułam jego rosnącą irytację.
Popchnęłam drzwi ,które z lekkim skrzypnięciem wpuściły mnie do środka. Byłam w holu. Mocne kolumny podtrzymywały cały sufit ,a okna wpuszczały przyjemną ilość popołudniowego słońca. Rozejrzałam się w poszukiwaniu osoby oczekującej mojej osoby. Nie musiałam długo czekać. Podeszła do mnie brunetka z miłym ,acz prawdopodobnie sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Witam. Jestem Julie Screen.Uczę jazdy w terenie. - Odezwała się przyjaznym ,ale rzeczowym tonem.
-Melencia Vale. - Powiedziałam z ociąganiem podając jej rękę.
-Oto klucz do twojego pokoju. Możesz iść i odłożyć tam swoje bagaże. - Uśmiechnęła się podając mi błyszczący klucz z ozdobnie wygrawerowanym numerem dziewięć.
Gwizdnęłam pod nosem i podniosłam na nią wzrok.
-Czy... Czy mogłabym najpierw zabrać mojego konia do stajni? - Powiedziałam po chwili namysłu.
Wydawało mi się ,że w jej oczach dostrzegłam błysk aprobaty.
-Naturalnie. - Bez zbędnych komentarzy wymineła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
***
Widok stajni zaparł mi dech w piersiach. Wydawała się niemal nowa. Doskonale oświetlone boksy były czyste i gotowe na przyjęcie nowych lokatorów. W mojej rodzinnej miejscowości mogłam jedynie marzyć o takich luksusach.
-Tutaj możesz wprowadzić...Umm..Igora? - Powiedziała teatralnie wskazując otwarty boks.
-Incognito. - poprawiłam ją i z uśmiechem powędrowałam do przydzielonego pomieszczenia.
Koń nie sprawiał większych trudności. Swego czasu często zmieniał miejsce zamieszkania.
-Sprzęt możesz odłożyć tutaj- powiedziała Julie wskazując na duże drzwi.
Siodlarnia prezentowała się równie pięknie jak stajnia.Duża i jasna sprawiała wrażenie raczej salonu ,niż siodlarni. Starannie ułożony i podpisany sprzęt ,aż prosił o użycie. Z uśmiechem powiesiłam moje rzeczy na wskazane miejsce.
Zadowolona z siebie postanowiłam ruszyć do pokoju.
***
Stałam przed drzwiami z numerem dziewięć. Moim oczom za chwilę miał ukazać się pokój w którym mam nadzieję będę mieszkać przez długi czas. Z lekkim wahaniem otworzyłam drzwi.
Powitał mnie zapach farby i czystości. Sam pokój nie był duży ,ale urządzony został ze stylem i doświadczeniem. Lodowo niebieskie ściany sprawiały wrażenie ,że w pokoju jest bardzo świeżo. Nie czekając długo wypakowałam moje rzeczy. Teraz dopiero zobaczyłam ,jak mało przedmiotów mam w posiadaniu.
***
Zerknęłam na "mapę" podarowaną mi przez nauczycielkę. Korytarze i sale były rozrysowane bardzo dokładnie. Przeniosłam jednak wzrok na rysunki przedstawiające tereny wokół uniwersytetu. Obok pastwisk widać było nieduży lasek ,z równie niewielkim jeziorkiem. Cieszyła mnie jednak sama myśl odkrywania nowych miejsc w akademii.
Z ociąganiem wstałam z łóżka i ściskając "mapę" w ręce wyszłam z pokoju i ruszyłam najbliższym korytarzem.
***
W większej ilości sal do których wchodziłam odbywały się lekcje ,dlatego lekko speszona pośpiesznie zamykałam drzwi. W pierwszej chwili zapomniałam ,iż ja jako jedyna nie mam jeszcze lekcji.
Zapoznałam się już z moim planem. Od jutra zacznę uczęszczać na zajęcia. Dlatego właśnie stałam się zapamiętywać jak najwięcej korytarzy i jak najwięcej numerów sal.
W końcu nie mając nic innego do roboty wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic ,uczesałam się i przebrałam. Wychodząc chwyciłam mały nóż ,który schowałam w kieszeni mojej kurtki ze skóry. Uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze i wyszłam z pokoju.
***
16.40 Od prawie 4 godzin kręciłam się po lesie i rzucałam nożem w otaczające mnie drzewa.
Raczej nie bałam się ,że się zgubię. Doskonale zapamiętałam trasę. W mojej rodzinnej miejscowości taka umiejętność była niezbędna.
Teraz siedziałam nad jeziorem obserwując przepływające kaczki. Jutro rozpocznie się mój pierwszy dzień szkoły. Teoretycznie powinnam teraz siedzieć w pokoju,nawiązywać nowe znajomości ,dalej oglądać wnętrze akademii. Nie miałam jednak na to ochoty. Zamiast tego z uporem wpatrywałam się w lekko falującą taflę jeziora.Uśmiechnęłam się pod nosem. Będę musiała tu przyjechać z moim blokiem i ołówkami. Jestem przekonam ,że delikatne kreski oddadzą głębię tego jeziora...
-Ekchem
Poczułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Nie spodziewałam się tutaj kogokolwiek. Wzięłam szybki oddech i odwróciłam się w poszukiwaniu źródła dźwięku.
~Ktokolwiek?~
Popchnęłam drzwi ,które z lekkim skrzypnięciem wpuściły mnie do środka. Byłam w holu. Mocne kolumny podtrzymywały cały sufit ,a okna wpuszczały przyjemną ilość popołudniowego słońca. Rozejrzałam się w poszukiwaniu osoby oczekującej mojej osoby. Nie musiałam długo czekać. Podeszła do mnie brunetka z miłym ,acz prawdopodobnie sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Witam. Jestem Julie Screen.Uczę jazdy w terenie. - Odezwała się przyjaznym ,ale rzeczowym tonem.
-Melencia Vale. - Powiedziałam z ociąganiem podając jej rękę.
-Oto klucz do twojego pokoju. Możesz iść i odłożyć tam swoje bagaże. - Uśmiechnęła się podając mi błyszczący klucz z ozdobnie wygrawerowanym numerem dziewięć.
Gwizdnęłam pod nosem i podniosłam na nią wzrok.
-Czy... Czy mogłabym najpierw zabrać mojego konia do stajni? - Powiedziałam po chwili namysłu.
Wydawało mi się ,że w jej oczach dostrzegłam błysk aprobaty.
-Naturalnie. - Bez zbędnych komentarzy wymineła mnie i ruszyła w stronę wyjścia.
***
Widok stajni zaparł mi dech w piersiach. Wydawała się niemal nowa. Doskonale oświetlone boksy były czyste i gotowe na przyjęcie nowych lokatorów. W mojej rodzinnej miejscowości mogłam jedynie marzyć o takich luksusach.
-Tutaj możesz wprowadzić...Umm..Igora? - Powiedziała teatralnie wskazując otwarty boks.
-Incognito. - poprawiłam ją i z uśmiechem powędrowałam do przydzielonego pomieszczenia.
Koń nie sprawiał większych trudności. Swego czasu często zmieniał miejsce zamieszkania.
-Sprzęt możesz odłożyć tutaj- powiedziała Julie wskazując na duże drzwi.
Siodlarnia prezentowała się równie pięknie jak stajnia.Duża i jasna sprawiała wrażenie raczej salonu ,niż siodlarni. Starannie ułożony i podpisany sprzęt ,aż prosił o użycie. Z uśmiechem powiesiłam moje rzeczy na wskazane miejsce.
Zadowolona z siebie postanowiłam ruszyć do pokoju.
***
Stałam przed drzwiami z numerem dziewięć. Moim oczom za chwilę miał ukazać się pokój w którym mam nadzieję będę mieszkać przez długi czas. Z lekkim wahaniem otworzyłam drzwi.
Powitał mnie zapach farby i czystości. Sam pokój nie był duży ,ale urządzony został ze stylem i doświadczeniem. Lodowo niebieskie ściany sprawiały wrażenie ,że w pokoju jest bardzo świeżo. Nie czekając długo wypakowałam moje rzeczy. Teraz dopiero zobaczyłam ,jak mało przedmiotów mam w posiadaniu.
***
Zerknęłam na "mapę" podarowaną mi przez nauczycielkę. Korytarze i sale były rozrysowane bardzo dokładnie. Przeniosłam jednak wzrok na rysunki przedstawiające tereny wokół uniwersytetu. Obok pastwisk widać było nieduży lasek ,z równie niewielkim jeziorkiem. Cieszyła mnie jednak sama myśl odkrywania nowych miejsc w akademii.
Z ociąganiem wstałam z łóżka i ściskając "mapę" w ręce wyszłam z pokoju i ruszyłam najbliższym korytarzem.
***
W większej ilości sal do których wchodziłam odbywały się lekcje ,dlatego lekko speszona pośpiesznie zamykałam drzwi. W pierwszej chwili zapomniałam ,iż ja jako jedyna nie mam jeszcze lekcji.
Zapoznałam się już z moim planem. Od jutra zacznę uczęszczać na zajęcia. Dlatego właśnie stałam się zapamiętywać jak najwięcej korytarzy i jak najwięcej numerów sal.
W końcu nie mając nic innego do roboty wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic ,uczesałam się i przebrałam. Wychodząc chwyciłam mały nóż ,który schowałam w kieszeni mojej kurtki ze skóry. Uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze i wyszłam z pokoju.
***
16.40 Od prawie 4 godzin kręciłam się po lesie i rzucałam nożem w otaczające mnie drzewa.
Raczej nie bałam się ,że się zgubię. Doskonale zapamiętałam trasę. W mojej rodzinnej miejscowości taka umiejętność była niezbędna.
Teraz siedziałam nad jeziorem obserwując przepływające kaczki. Jutro rozpocznie się mój pierwszy dzień szkoły. Teoretycznie powinnam teraz siedzieć w pokoju,nawiązywać nowe znajomości ,dalej oglądać wnętrze akademii. Nie miałam jednak na to ochoty. Zamiast tego z uporem wpatrywałam się w lekko falującą taflę jeziora.Uśmiechnęłam się pod nosem. Będę musiała tu przyjechać z moim blokiem i ołówkami. Jestem przekonam ,że delikatne kreski oddadzą głębię tego jeziora...
-Ekchem
Poczułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Nie spodziewałam się tutaj kogokolwiek. Wzięłam szybki oddech i odwróciłam się w poszukiwaniu źródła dźwięku.
~Ktokolwiek?~
czwartek, 25 czerwca 2015
Od Johna CD Charlie
- Fajnie że chociaż jest ta siłownia - pomyślałem sobie.
Zauważyłem żę nie ma El Jamesa. Przestraszyłem się i zaczełęm go szukać. Nie mogłem znaleźć. Ile już? Godzinę? Dwie? Nie wiem ile już go szukamałem, ale a oknem było jasno. W końcu postanowiłem zajrzeć do szafy.
- Tu jesteś pokrako! - wykrzyknąłem. - Sio! - dodałem.
Położyłem go na swoim posłaniu, a sam położyłem się spać. Zasnełem szybko, ale śnił mi się koszmar. Gdzy gwałtownie się przebudziłem, spojrzałem na zegarek.
- O matko! - krzyknąłem.
Serce zaczeło mi szybciej bić. Zerwałem się z łóżka i szybko, nie zwarzając, że wyrzucam wszystko z szafy, ubrałem się. Wyleciałem w biegu z pokoju.
- Gdzie to było? Ta stołówka?! Chyba tam! - pobiegłem. Wbiegłem jak burza do prawie pustej stołówki, zdyszany. Szukałem wzrokiem Charlie, ponieważ nikogo innego nie znałem.
Usiadłem naprzeciwko, i zdyszany powiedziałem:
- Przepraszam.
<Charlie?>
Zauważyłem żę nie ma El Jamesa. Przestraszyłem się i zaczełęm go szukać. Nie mogłem znaleźć. Ile już? Godzinę? Dwie? Nie wiem ile już go szukamałem, ale a oknem było jasno. W końcu postanowiłem zajrzeć do szafy.
- Tu jesteś pokrako! - wykrzyknąłem. - Sio! - dodałem.
Położyłem go na swoim posłaniu, a sam położyłem się spać. Zasnełem szybko, ale śnił mi się koszmar. Gdzy gwałtownie się przebudziłem, spojrzałem na zegarek.
- O matko! - krzyknąłem.
Serce zaczeło mi szybciej bić. Zerwałem się z łóżka i szybko, nie zwarzając, że wyrzucam wszystko z szafy, ubrałem się. Wyleciałem w biegu z pokoju.
- Gdzie to było? Ta stołówka?! Chyba tam! - pobiegłem. Wbiegłem jak burza do prawie pustej stołówki, zdyszany. Szukałem wzrokiem Charlie, ponieważ nikogo innego nie znałem.
Usiadłem naprzeciwko, i zdyszany powiedziałem:
- Przepraszam.
<Charlie?>
środa, 24 czerwca 2015
Od Charlotte CD Jonathan
- Nie, nie mamy - powiedziałam i już miałam wychodzić, ale jeszcze dodałam - W mieście jest siłownia, bardzo blisko.
- Okay. Dobranoc.
- Dobranoc.
Poszłam powłóczystym krokiem do pokoju i szybko "wskoczyłam" do łóżka. Zasnęłam szybko i reszta nocy obyła się bez budzenia.
Tym razem obudziłam się sama. Wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół na stołówkę. Zaczęłam szukać wzrokiem Johna, ale nigdzie go nie było. W końcu zjadłam śniadanie sama.
(Jonathan?)
- Okay. Dobranoc.
- Dobranoc.
Poszłam powłóczystym krokiem do pokoju i szybko "wskoczyłam" do łóżka. Zasnęłam szybko i reszta nocy obyła się bez budzenia.
Tym razem obudziłam się sama. Wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół na stołówkę. Zaczęłam szukać wzrokiem Johna, ale nigdzie go nie było. W końcu zjadłam śniadanie sama.
(Jonathan?)
Od Charlotte CD Alejandro
Powoli kończyłam jeść śniadanie, ale Alejandro nic nie przełknął. Zaczynałam się o niego martwić.
- Al? Nic nie będziesz jadł? - spytałam, pochylając ku niemu głowę. - Hm?
- Nie chcę.
- Nie chcesz? Serio? - powiedziałam i, nieczekając na odpowiedź, odeszłam od stołu.
Zrobiłam mu czekoladowe płatki oraz herbatę i wróciłam do stołu.
- Proszę. - Podstawiłam mu pod nos jedzenie, a sama pacnęłam go lekko w głowę. Podniósł się lekko i prychnął. - Jedz, ja już ide. Jakby co to jestem w bibliotece.
(Alejandro?)
- Al? Nic nie będziesz jadł? - spytałam, pochylając ku niemu głowę. - Hm?
- Nie chcę.
- Nie chcesz? Serio? - powiedziałam i, nieczekając na odpowiedź, odeszłam od stołu.
Zrobiłam mu czekoladowe płatki oraz herbatę i wróciłam do stołu.
- Proszę. - Podstawiłam mu pod nos jedzenie, a sama pacnęłam go lekko w głowę. Podniósł się lekko i prychnął. - Jedz, ja już ide. Jakby co to jestem w bibliotece.
(Alejandro?)
Od Johna CD Charlie
Robiło się jasno, czas tak szybko zleciał.
- Chce ci się spać? - zapytałem.
- O dziwo nie - odpowiedziała.
- Lepiej może idź już.....- dodałem - Mimo że nie jesteś śpiąca, lepiej się połóż, bo będziesz jutro nieprzytomna!
- A ci się chce spać? - zapytała podejrzliwie.
- Hah, nieee, absolutnie. Jestem przyzwyczajony do małej ilości snu - uśmiechnąłem się.
- Leć już - dododałem.
- Fakt.. Dziękuję za zarwaną noc! - odpowiedziała z sarkazmem.
- Hm...mam jeszcze jedno pytanie - zatrzymałem Charlie, która zaczeła wstawać.
- Macie tutaj siłownię? - zapytałem, podnosząc brew i uśmiechając się.
<Charlie?>
- Chce ci się spać? - zapytałem.
- O dziwo nie - odpowiedziała.
- Lepiej może idź już.....- dodałem - Mimo że nie jesteś śpiąca, lepiej się połóż, bo będziesz jutro nieprzytomna!
- A ci się chce spać? - zapytała podejrzliwie.
- Hah, nieee, absolutnie. Jestem przyzwyczajony do małej ilości snu - uśmiechnąłem się.
- Leć już - dododałem.
- Fakt.. Dziękuję za zarwaną noc! - odpowiedziała z sarkazmem.
- Hm...mam jeszcze jedno pytanie - zatrzymałem Charlie, która zaczeła wstawać.
- Macie tutaj siłownię? - zapytałem, podnosząc brew i uśmiechając się.
<Charlie?>
Powitajmy Melencię!
Imię: Melencia Vale
Wiek: 19 lat
Pseudonim: Cia
Partner/Partnerka: brak
Charakter: Melencia jest introwertyczką - zamknięta w sobie, skryta i małomówna. Publiczne wystąpienia są dla niej horrorem, choć nie widać tego po niej. Rzadko się odzywa ponieważ, gdy nie ma nic do powiedzenia, po prostu nic nie mówi. Kiedy jednak udzieli się w rozmowie mówi dość lakonicznym, bądź zbyt filozoficznym językiem, dlatego rzadko znajduje ciekawych rozmówców. Nie da się jej obrazić. Zawsze ze stoickim spokojem odpowiada, a zbędne uczucia pozostawia dla siebie i usiłuje nie okazywać ich.
Opis: Jest szczupła i w przeciętnie wysoka. Jej jasna cera kontrastuje się z czerwono fioletowymi włosami (uprzedzając pytania - ich kolor nie jest naturalny). Ma ciemne spokojne oczy. Na obojczyku ma tatuaż przedstawiający trzy nietoperze o dość prostej budowie. Nikt nigdy go nie widział więc nikt nie pytał o jego pochodzenie.
Głos: A tale of one shadow
Pokój: nr. 9
Strój jeździecki: Melencia nosi zazwyczaj czarne bryczesy z białymi wstawkami. Zakłada różne bluzki zazwyczaj z krótkim rękawem. Jeśli jest zimno ubiera także czarną skórzaną kurtkę ,przylegającą do ciała. Do tego oczywiście czarne oficerki ze skóry i często nie noszony czarny toczek.
Koń:
Wyposażenie: Czarne siodło uniwersalne oraz ogłowie z nachrapnikiem polskim tego samego koloru. Ponadto rubinowy czaprak i ochraniacze przednie i tylne tego samego koloru.
Imię konia: Incognito
Wiek: 7
Inne zwierzę: -
Właściciel: queeninblack
Od Charlotte CD John
- Nic ci się nie stało? - Wstałam z podłogi i podbiegłam do chłopaka, ale widząc plamę z kakao na jego szlafroku i podłodze dodałam - Może pójdę po ręcznik.
Po długim czyszczeniu szlafroka (oczywiście Jonathan musiał się wiercić) John pościerał podłogę i znów zasiedliśmy na drewnianych panelach, popijając kakao z wzorzastych kubków. Dla przykładu: mój kubek był z azteckimi niebiesko-zielonymi wzorami, a Johna w niebiesko-białe pasy. Gwiazdy spadały, ale niebo stawało się coraz to jaśniejsze. Nagle zauważyłam, że przedtem niebo było granatowe, a teraz jest jasno niebieskie.
- Em, John która jest godzina? - spytałam zmieszana.
Chłopak włączył komórkę i uniósł brwi.
- Czwarta.
(Jonathan?)
Po długim czyszczeniu szlafroka (oczywiście Jonathan musiał się wiercić) John pościerał podłogę i znów zasiedliśmy na drewnianych panelach, popijając kakao z wzorzastych kubków. Dla przykładu: mój kubek był z azteckimi niebiesko-zielonymi wzorami, a Johna w niebiesko-białe pasy. Gwiazdy spadały, ale niebo stawało się coraz to jaśniejsze. Nagle zauważyłam, że przedtem niebo było granatowe, a teraz jest jasno niebieskie.
- Em, John która jest godzina? - spytałam zmieszana.
Chłopak włączył komórkę i uniósł brwi.
- Czwarta.
(Jonathan?)
Od Alejandra CD Charlie
Czułem, że zaczynam powoli odpływać w świat snów. Błogich snów... Po chwili poczułem jak ktoś łapie mnie za ramie i trzęsie z całej siły.
- Co? Ja... Ja nie śpię!
Powiedziałem szybko i zobaczyłem, że Charlie zasłania usta, żeby nie zacząć się śmiać.
- Haha... Bardzo, ale to bardzo śmieszne...
Znów oparłem głowę o moje ręce.
( Charlie? )
- Co? Ja... Ja nie śpię!
Powiedziałem szybko i zobaczyłem, że Charlie zasłania usta, żeby nie zacząć się śmiać.
- Haha... Bardzo, ale to bardzo śmieszne...
Znów oparłem głowę o moje ręce.
( Charlie? )
Od Charlotte CD Alejandro
- To ja specjalnie dla ciebie ubrałam tą głupią sukienkę, a ty nawet nie mnie nie spojrzysz? - powiedziałam z wyrzutem. - Super.
Alejandro podniósł na mnie wzrok, spojrzał na sukienkę.
- Wyglądasz okay - odrzekł chyba tylko po to, żebym mu dała spokój.
- Okay.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam jeść tosta z masłem orzechowym. Za to Al, właściwie leżał na swoich rękach na stole.
(Alejandro? Sorry, że krótko)
Alejandro podniósł na mnie wzrok, spojrzał na sukienkę.
- Wyglądasz okay - odrzekł chyba tylko po to, żebym mu dała spokój.
- Okay.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam jeść tosta z masłem orzechowym. Za to Al, właściwie leżał na swoich rękach na stole.
(Alejandro? Sorry, że krótko)
Od Johna CD Charlie
Gwiazdy! Spadające gwiazdy! Z zachwytem podziwiałem niebo. Potem przypomniałem sobie o Charlie. Niedługo to się skończy, a szkoda by było gdyby tego nie zobaczyła. Wyleciałem czym prędzej z pokoju i popędziłem do pokoju Charlie. W końcu otworzyla mi zdziwiona.
- Chodź! - wyciągnąłem ją za rękę i poprowadziłem do pokoju.
- Zobacz! - zaśmiałem się.
Z dużego okna obserwowaliśmy gwiazdy. Siedzieliśmy w szlafrokach na podłodze, przy lampce nocnej. El James kręcił się po pokoju.
- Chcesz kakao? - spytałem z uśmiechem, wstając.
- Tak - odpowiedziała.
Poszedłem do małej kuchenki zrobić napój i gdy niosłem go spowrotem, El James wszedł mi pod nogi, a ja wylałem trochę kakao na siebie.
- Jasna cholera! - krzyknąłem, oparzony.
<Charlie?>
- Chodź! - wyciągnąłem ją za rękę i poprowadziłem do pokoju.
- Zobacz! - zaśmiałem się.
Z dużego okna obserwowaliśmy gwiazdy. Siedzieliśmy w szlafrokach na podłodze, przy lampce nocnej. El James kręcił się po pokoju.
- Chcesz kakao? - spytałem z uśmiechem, wstając.
- Tak - odpowiedziała.
Poszedłem do małej kuchenki zrobić napój i gdy niosłem go spowrotem, El James wszedł mi pod nogi, a ja wylałem trochę kakao na siebie.
- Jasna cholera! - krzyknąłem, oparzony.
<Charlie?>
wtorek, 23 czerwca 2015
Od Charlie CD Jonathan
-Nie, nic - odpowiedziała ze złością dziewczyna, Morgan, rozmasowując sobie czoło. - Dzięki za upadek.
Obrzuciła Jonathana wściekłym spojrzeniem i odeszła odrzucając do tyłu swe długie, czarne jak noc włosy. Chłopak zmarszczył brwi i, jak widać, mocno się zdziwił.
- Poznaj Morgan - przedstawiłam czarnowłosą z sarkazmem.
- Bardzo miła. - Parsknęłam.
- Bardzo. To do zobaczenia jutro.
- Pa.
Obudziło mnie zaciekłe pukanie do moich drzwi, a raczej miauczenie Carmel, której to się nie spodobało. Wstałam, ciągle w piżamie, i otworzyłam drzwi.
- Witam, witam - odezwał się Jonathan.
- Co do jasnej, ciasnej ty tu robisz? - wymamrotałam zmęczona.
(John?)
Obrzuciła Jonathana wściekłym spojrzeniem i odeszła odrzucając do tyłu swe długie, czarne jak noc włosy. Chłopak zmarszczył brwi i, jak widać, mocno się zdziwił.
- Poznaj Morgan - przedstawiłam czarnowłosą z sarkazmem.
- Bardzo miła. - Parsknęłam.
- Bardzo. To do zobaczenia jutro.
- Pa.
Obudziło mnie zaciekłe pukanie do moich drzwi, a raczej miauczenie Carmel, której to się nie spodobało. Wstałam, ciągle w piżamie, i otworzyłam drzwi.
- Witam, witam - odezwał się Jonathan.
- Co do jasnej, ciasnej ty tu robisz? - wymamrotałam zmęczona.
(John?)
John CD Michał
Jechałem właśnie na przejażdżkę z Tenebris, gdy w oddali zobaczyłem jakiegoś chłopaka z dziewczyną. "Kolejne Gołąbki" pomyślałem, i na chwilę posmutniałem, zwalniając konia do stępu. Cześć!-krzyknełem. Chłopak i dziewczyna klekali przy czymś na ziemi. Podszedłem bliżej by to zobaczyć. A co to?-odzewałem się.
Wisiorek z kluczem-odpowiedział.
To po co mu się tak przyglądacie?-zaśmiałem się, rozbawiony.
Może do czegoś prowadzi?-głośno myślał Michał.
Jedziemy? Może znajedziemy do czego ten klucz.-dodał.
No okay!-odpoweidziałem, zakładając stopę na strzemię.
<Michał?>
Wisiorek z kluczem-odpowiedział.
To po co mu się tak przyglądacie?-zaśmiałem się, rozbawiony.
Może do czegoś prowadzi?-głośno myślał Michał.
Jedziemy? Może znajedziemy do czego ten klucz.-dodał.
No okay!-odpoweidziałem, zakładając stopę na strzemię.
<Michał?>
niedziela, 21 czerwca 2015
John CD Charlie i jakas dziewczyna.
Słychać było tylko parskanie koni i stukot kopyt.
W końcu odezwałem się.
- Ładny ten las.
- Fakt, mi też się podoba - odpowiedziała.
Było sztywno. Może to dlatego że dopiero teraz miałem czas by pomyśleć o wstydzie. I zrobiło mi się głupio.
- Em... - mruknąłem.
- Co? - odpowiedziała.
- Fajnie że ciebie poznałem - zagadałem. Byłem bardzo spięty...nie wiedząc czemu.
Po jeździe wróciliśmy do universytetu.
Było po 20 i powoli się ściemniało. Rozsiodłaliśmy konie i je napoiliśmy.
Wróciliśmy do universytetu. Szliśmy holem i poszedłem odprowadzić Charlie do jej pokoju. Pożegnaliśmy się i kierowałem się do mojego pokoju. Odwróciłem się jeszcze raz w stronę pokoju Charlie i nagle coś mnie uderzyło w klatkę. Aż się cofnełem, natomiast dziewczyna która we mnie udeżyła upadła razem z książkami. Zrobiliśmy dużo hałasu. Charie otworzyła drzwi i zobaczyła co się dzieje, a dziewczyna zaczeła się podnosić. Czułem się zmieszany.
- Przepraszam! - krzyknąłem zmartwiony. - Nic ci się nie stało? - zapytałem, jednak głowę odwróciłem w kierunku Charlie.
<Dziewczyno? Charlie?>
W końcu odezwałem się.
- Ładny ten las.
- Fakt, mi też się podoba - odpowiedziała.
Było sztywno. Może to dlatego że dopiero teraz miałem czas by pomyśleć o wstydzie. I zrobiło mi się głupio.
- Em... - mruknąłem.
- Co? - odpowiedziała.
- Fajnie że ciebie poznałem - zagadałem. Byłem bardzo spięty...nie wiedząc czemu.
Po jeździe wróciliśmy do universytetu.
Było po 20 i powoli się ściemniało. Rozsiodłaliśmy konie i je napoiliśmy.
Wróciliśmy do universytetu. Szliśmy holem i poszedłem odprowadzić Charlie do jej pokoju. Pożegnaliśmy się i kierowałem się do mojego pokoju. Odwróciłem się jeszcze raz w stronę pokoju Charlie i nagle coś mnie uderzyło w klatkę. Aż się cofnełem, natomiast dziewczyna która we mnie udeżyła upadła razem z książkami. Zrobiliśmy dużo hałasu. Charie otworzyła drzwi i zobaczyła co się dzieje, a dziewczyna zaczeła się podnosić. Czułem się zmieszany.
- Przepraszam! - krzyknąłem zmartwiony. - Nic ci się nie stało? - zapytałem, jednak głowę odwróciłem w kierunku Charlie.
<Dziewczyno? Charlie?>
Witam. Drobna zmiana,
Do tego wtorku bardzo proszę przysyłać opowiadania do mnie ( Suicide.http://www.howrse.pl/joueur/fiche/?id=2326192 ) ponieważ właścicielka universytetu ma karę. Mam nadzieję że nie sprawi wam to trudności :)
Pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam serdecznie!
Od Charlie CD John
- Okay, to idziemy - wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do stajni.
Przez cały czas patrzyłam pod nogi, niewiadomo po co.
Po 15 minutach byliśmy już gotowi, ponieważ siodłaliśmy nasze konie. Jonathan wsiadł z gracją na swojego konia i uśmiechnął się szarmancko.
- Jedziemy? - zapytał.
- Jasne. - Wskoczyłam na Joy i pokłusowaliśmy na pastwisko.
Niebo było pięknie niebieskie, a bialutkie chmurki dodawały mu słodkości. Konie szybko galopowały przez trawę wprost do bliskiego lasu. A my? My patrzyliśmy przed siebie, próbując prześcignąć ptaki, które latały nad naszymi głowami. Potem byliśmy już w lesie.
Ptaki ucichły, konie zwolniły i słychać było jedynie trzask suchych gałązek pod kopytami naszych kopytnych zwierząt. Tutaj nie było wiatru, jednak na pastwisku był i to bardzo duży.
- Fajnie, nie? - zapytałam Johna. - Tak cicho i w ogóle.
- No - przytaknął bez przekonania chłopak.
(Jonathan?)
Przez cały czas patrzyłam pod nogi, niewiadomo po co.
Po 15 minutach byliśmy już gotowi, ponieważ siodłaliśmy nasze konie. Jonathan wsiadł z gracją na swojego konia i uśmiechnął się szarmancko.
- Jedziemy? - zapytał.
- Jasne. - Wskoczyłam na Joy i pokłusowaliśmy na pastwisko.
Niebo było pięknie niebieskie, a bialutkie chmurki dodawały mu słodkości. Konie szybko galopowały przez trawę wprost do bliskiego lasu. A my? My patrzyliśmy przed siebie, próbując prześcignąć ptaki, które latały nad naszymi głowami. Potem byliśmy już w lesie.
Ptaki ucichły, konie zwolniły i słychać było jedynie trzask suchych gałązek pod kopytami naszych kopytnych zwierząt. Tutaj nie było wiatru, jednak na pastwisku był i to bardzo duży.
- Fajnie, nie? - zapytałam Johna. - Tak cicho i w ogóle.
- No - przytaknął bez przekonania chłopak.
(Jonathan?)
Od Ala CD Charlotte
Spojrzałem zaspanym wzrokiem na Charlie. Dzisiejszej nocy nie mogłem zasnąć. Ręka mnie bolała jak diabli, Riko wydawał z siebie dziwne dźwięki a do tego w pokoju obok ktoś hałasował do pierwszej w nocy. Zdołałem się tylko przespać z dwie godziny. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, ale ja posłałem jej tylko niechętne spojrzenie. Jeszcze chwila i zasnę przed stolikiem.
(Charlie?)
(Charlie?)
Od Johna CD Charlie
- Dziękuję za oprowadzenie! - uśmiechnąłem się do niebieskookiej i dodałem - Chciałabyś może poznać El James'a?, to mój kot - otworzyłem pokój, który jeszcze pachciał niezamieszkaniem.
Poszedłem po kaltkę i ją otworzyłem, budząc kotka. El James zaspany zamiałczał.
- Poznaj tego małego śpiocha! -zawołałem.
Odwróciłem go przodem do Charlie która zaczeła go głaskać. Ja za to obrywałem ogonem.
- Pfu- mruknąłem. - Ogon!
Troszkę podirytowany położyłem El James'a na kolanach Charlie która usadowiła się na brzegu łóżka.
- A tereny?!-przypomniałem sobie. - Pokazałabyś mi jeszcze tereny? - robiąc słodką minę prosiłem.
- No niech będzie!- krzyknęła. -Tylko najpierw się rozpakuj! Ja poczekam, mam miłe towarzystwo. - Spojrzała na kotka i uśmiechnęła się głaszcząc go.
Ja tymczasem zamyśliłem się, zahipnotyzowany patrząc bez ruchu na wywijający się ogon El James'a.
- No już już!- pogoniła.
- Hah, przepraszam! - zaśmiałem się.
Zacząłem przeglądać pokój, robiąc oględziny, jak co wygląda. W końcu zaczełęm się wypakowywać. Układając na wieszaki kurtki i bluzy.
- Moja garderoba nie jest zbyt kolorowa! - zaśmiałem się. - Przynajmniej nie muszę martwić się co ubrać, mając same czarne ubrania.
Ostatnia została kurtka z ćwiekami, którą uwielbiałem, i powiesiłem na honorowym miejscu. Poukładałem resztę ubrań. Zawachałem się przy bieliźnie. Czy ona musi wiedzieć co noszę? Myślałem.
- Kończysz już?- zapytała.
- Tak..tak. Chwilkę - odpowiedziałem, szybko chowając częśc bokserek w szufladzie.
Następnie poukładałem skarpetki.
- Uhm, zostało mi mało rzeczy,..możemy iść? Zaraz będzie wieczór, a ja przecież mogę rozpakować się później.
- Dobrze, dobrze! - odpowiedziała.
Szybko przebrałem się w łazience na strój jeździecki. Odpakowałem z walizki siodło, ogłowie i lejce, zachaczając przy tym gitarę.
- O kurcze!- krzyknąłem przestraszony, słysząc że coś strzykło w niej.
Pospiesznie odpiełem torbę, i oglądnąłem ją dokładnie.
- Uf, nic nie jest - powiedziałem lozluźniony. - Przepraszam, to moje oczko w głowie - uśmiechnąłem się. - Możemy iść!
<Charlie?>
Poszedłem po kaltkę i ją otworzyłem, budząc kotka. El James zaspany zamiałczał.
- Poznaj tego małego śpiocha! -zawołałem.
Odwróciłem go przodem do Charlie która zaczeła go głaskać. Ja za to obrywałem ogonem.
- Pfu- mruknąłem. - Ogon!
Troszkę podirytowany położyłem El James'a na kolanach Charlie która usadowiła się na brzegu łóżka.
- A tereny?!-przypomniałem sobie. - Pokazałabyś mi jeszcze tereny? - robiąc słodką minę prosiłem.
- No niech będzie!- krzyknęła. -Tylko najpierw się rozpakuj! Ja poczekam, mam miłe towarzystwo. - Spojrzała na kotka i uśmiechnęła się głaszcząc go.
Ja tymczasem zamyśliłem się, zahipnotyzowany patrząc bez ruchu na wywijający się ogon El James'a.
- No już już!- pogoniła.
- Hah, przepraszam! - zaśmiałem się.
Zacząłem przeglądać pokój, robiąc oględziny, jak co wygląda. W końcu zaczełęm się wypakowywać. Układając na wieszaki kurtki i bluzy.
- Moja garderoba nie jest zbyt kolorowa! - zaśmiałem się. - Przynajmniej nie muszę martwić się co ubrać, mając same czarne ubrania.
Ostatnia została kurtka z ćwiekami, którą uwielbiałem, i powiesiłem na honorowym miejscu. Poukładałem resztę ubrań. Zawachałem się przy bieliźnie. Czy ona musi wiedzieć co noszę? Myślałem.
- Kończysz już?- zapytała.
- Tak..tak. Chwilkę - odpowiedziałem, szybko chowając częśc bokserek w szufladzie.
Następnie poukładałem skarpetki.
- Uhm, zostało mi mało rzeczy,..możemy iść? Zaraz będzie wieczór, a ja przecież mogę rozpakować się później.
- Dobrze, dobrze! - odpowiedziała.
Szybko przebrałem się w łazience na strój jeździecki. Odpakowałem z walizki siodło, ogłowie i lejce, zachaczając przy tym gitarę.
- O kurcze!- krzyknąłem przestraszony, słysząc że coś strzykło w niej.
Pospiesznie odpiełem torbę, i oglądnąłem ją dokładnie.
- Uf, nic nie jest - powiedziałem lozluźniony. - Przepraszam, to moje oczko w głowie - uśmiechnąłem się. - Możemy iść!
<Charlie?>
Od Charlotte CD Alejandro
Naburmuszyłam się.
- Toś wymyślił... - powiedziałam wymijająco i strzepnęłam jego dłonie z moich ramion.
Odwróciłam się od niego i otworzyłam drzwi do swojego pokoju.
- Do jutra.
Weszłam do siebie nie patrząc na Alejandra. Jak on mógł nie odpowiedzieć? Pogardzić moim pytaniem? A zresztą, w ogóle mnie to nie obchodzi. Wśliznęłam się szybko do łóżka i zasnęłam. Śniła mi się kawiarnia, w której byliśmy ja i Alejandro na herbacie i serniku.
Rano wstałam bardzo późno, zważywszy na to, iż była niedziela. Dzień wolny, który potrzebowałam. Właściwie za dwa dni są już wakacje, jeszcze tylko rozdanie świadectw w piątek. W wakacje podobno Universytet planował zoorganizować miesięczne kolonie gdzieś w górach z końmi. Ale mniejsza.
Ubrałam się w jakąś sukienkę, chociaż nienawidziłam tego stroju, i zeszłam na dół do stołówki. Alejandro siedział sam i zrobiło mi się go żal. Ale może to i dobrze, że siedział sam, ponieważ podeszłam do niego i usiadłam przy stoliku.
(Alejandro?)
- Toś wymyślił... - powiedziałam wymijająco i strzepnęłam jego dłonie z moich ramion.
Odwróciłam się od niego i otworzyłam drzwi do swojego pokoju.
- Do jutra.
Weszłam do siebie nie patrząc na Alejandra. Jak on mógł nie odpowiedzieć? Pogardzić moim pytaniem? A zresztą, w ogóle mnie to nie obchodzi. Wśliznęłam się szybko do łóżka i zasnęłam. Śniła mi się kawiarnia, w której byliśmy ja i Alejandro na herbacie i serniku.
Rano wstałam bardzo późno, zważywszy na to, iż była niedziela. Dzień wolny, który potrzebowałam. Właściwie za dwa dni są już wakacje, jeszcze tylko rozdanie świadectw w piątek. W wakacje podobno Universytet planował zoorganizować miesięczne kolonie gdzieś w górach z końmi. Ale mniejsza.
Ubrałam się w jakąś sukienkę, chociaż nienawidziłam tego stroju, i zeszłam na dół do stołówki. Alejandro siedział sam i zrobiło mi się go żal. Ale może to i dobrze, że siedział sam, ponieważ podeszłam do niego i usiadłam przy stoliku.
(Alejandro?)
Od Charlie CD Jonathan
- Tak, jasne. To moja specjalność - powiedziałam i dałam mu uśmiechnięta kuksańca.
- Okay -zgodził się chętnie Jonathan i pogłaskał swojego konia po grzbiecie. - Tylko... czekaj...
Chłopak wprowadził zadowolonego konia do boksu i rzucił mu leżące nieopodal jabłko. Potem zamknął boks i stanął obok mnie.
- Okay?
- Okay.(*-*)
Wyszłam ze stajni wraz z Johnem w tyle, który poprawiał swoją grzywkę. Roześmiałam się cicho i nadal szłam przed siebie. Po dużych schodach z marmuru weszliśmy do Universytetu. Stanęłam przy drzwiach i poczekałam na Jonathana, a gdy się zjawił był niespodziewanie zdyszany.
- Co...?
- Nie wiesz co tam jest! Wiesz co tam było?! - mówił wysokim sopranem. - Wiesz?
- No co tam było?...- zapytałam bez zapału.
- Wy tu macie krowy?!
- Nieeee... - machnęłam ręką. - Nieważne. Po lewej stronie znajduje się sekretariat, w którym możesz znaleźć pania dyretor jak i sekretarki. Po prawej zaś widzimy stołówkę, teraz zamkniętą. Na wprost są schody prowadzące na 1 piętro, gdzie są klasy, pokój nauczycielski i biblioteka.
John pokiwał głowę ze zrozumieniem i weszliśmy po schodach od razu na drugie piętro.
- Tutaj są wszystkie pokoje uczniów. Tylko i wyłącznie tutaj - opowiedziałam. - Koniec wycieczki.
Uśmiechnęłam się do bruneta przyjaźnie i poklepałam go po ramieniu.
(Jonathan?)
- Okay -zgodził się chętnie Jonathan i pogłaskał swojego konia po grzbiecie. - Tylko... czekaj...
Chłopak wprowadził zadowolonego konia do boksu i rzucił mu leżące nieopodal jabłko. Potem zamknął boks i stanął obok mnie.
- Okay?
- Okay.(*-*)
Wyszłam ze stajni wraz z Johnem w tyle, który poprawiał swoją grzywkę. Roześmiałam się cicho i nadal szłam przed siebie. Po dużych schodach z marmuru weszliśmy do Universytetu. Stanęłam przy drzwiach i poczekałam na Jonathana, a gdy się zjawił był niespodziewanie zdyszany.
- Co...?
- Nie wiesz co tam jest! Wiesz co tam było?! - mówił wysokim sopranem. - Wiesz?
- No co tam było?...- zapytałam bez zapału.
- Wy tu macie krowy?!
- Nieeee... - machnęłam ręką. - Nieważne. Po lewej stronie znajduje się sekretariat, w którym możesz znaleźć pania dyretor jak i sekretarki. Po prawej zaś widzimy stołówkę, teraz zamkniętą. Na wprost są schody prowadzące na 1 piętro, gdzie są klasy, pokój nauczycielski i biblioteka.
John pokiwał głowę ze zrozumieniem i weszliśmy po schodach od razu na drugie piętro.
- Tutaj są wszystkie pokoje uczniów. Tylko i wyłącznie tutaj - opowiedziałam. - Koniec wycieczki.
Uśmiechnęłam się do bruneta przyjaźnie i poklepałam go po ramieniu.
(Jonathan?)
sobota, 20 czerwca 2015
Od Alejandra CD Charlotte
Spojrzałem na nią zdziwiony. Prosiłem ją o to by mnie się o to nie pytała, ale cóż pod wpływem alkoholu ludziom robi się w mózgu mały restart i nie zbyt kontaktują. Ale ona chyba jeszcze tak. Położyłem jej rękę na ramieniu i przycisnąłem ją do dołu tak, że znów stała obiema nogami na ziemi. Potrząsnąłem przecząco głową.
- Nigdy... Wiesz, że nie chce o tym mówić...
( Charlie? )
- Nigdy... Wiesz, że nie chce o tym mówić...
( Charlie? )
Od John CD Charlie
- Ładne imię! - skomplementowałem. Dziewczyna miała symaptyczne rysy twarzy. Zwróciem uwagę także na oczy. Niebieskie. Przypominały mi habry, rosnące przy domu rodzinnym.
- Jestem Jonathan, ale mów mi John - zaśmiałem się. Tenebris zaczeła mnie popychać, zniecierpliwiona. - Uhm, przepraszam, najwidocznije konik ma dość stania - powiedziałem z uśmiechem. - A jak ma na imię twój konik?- spytałem.
- To jest Joy - odpowiedziała, klepiąc konika po szyji.
- Mój klopsik raczej by nie mógł równać się z twoim! - zaśmiałem się , przytulająct Tene, która chamsko wepchneła nos w moje włosy.
Odprowadziłem ją do boksu, napoiłem i wyczyściłem rozmawiając z Charlie. W końcu zapytałem:
- Em...A czy miałabyś czas oprowadzić taką niedorajdę po ośrodku?
<Charlie?>
- Jestem Jonathan, ale mów mi John - zaśmiałem się. Tenebris zaczeła mnie popychać, zniecierpliwiona. - Uhm, przepraszam, najwidocznije konik ma dość stania - powiedziałem z uśmiechem. - A jak ma na imię twój konik?- spytałem.
- To jest Joy - odpowiedziała, klepiąc konika po szyji.
- Mój klopsik raczej by nie mógł równać się z twoim! - zaśmiałem się , przytulająct Tene, która chamsko wepchneła nos w moje włosy.
Odprowadziłem ją do boksu, napoiłem i wyczyściłem rozmawiając z Charlie. W końcu zapytałem:
- Em...A czy miałabyś czas oprowadzić taką niedorajdę po ośrodku?
<Charlie?>
Od Charlotte CD John
Zmarszczyłam brwi.
- Hej!? - odkrzyknęłam nieznajomemu brunetowi.
Stałam przy moim koniu, Joy, i szczotkowałam go. Chłopak za to, szedł w moją stronę ze swoim koniem i uśmiechał się, co chwilę obracając głowę aby coś zobaczyć. Czy to gołębia na dachu, czy to przypadkowego konia w stajni. Brunet doszedł do mnie i wyszczerzył się.
- Hej - jeszcze raz się przywitałam i odwzajemniłam uśmiech. - Mam na imię Charlotte, ale mów do mnie Charlie lub Charls.
Odłożyłam szczotkę na krzesło, stojące obok mnie i dodałam.
- A ty?
(Jonathan?)
- Hej!? - odkrzyknęłam nieznajomemu brunetowi.
Stałam przy moim koniu, Joy, i szczotkowałam go. Chłopak za to, szedł w moją stronę ze swoim koniem i uśmiechał się, co chwilę obracając głowę aby coś zobaczyć. Czy to gołębia na dachu, czy to przypadkowego konia w stajni. Brunet doszedł do mnie i wyszczerzył się.
- Hej - jeszcze raz się przywitałam i odwzajemniłam uśmiech. - Mam na imię Charlotte, ale mów do mnie Charlie lub Charls.
Odłożyłam szczotkę na krzesło, stojące obok mnie i dodałam.
- A ty?
(Jonathan?)
Od Charlie CD Alejandro
- Do jutra - powiedziałam miękko i złapałam klamkę drzwi mojego pokoju, ale nie otworzyłam drzwi.
Al stał tuż przy mnie, jakby czekając aż bezpiecznie znajdę się w pokoju. Odwróciłam do niego głowę i nagle zachciało mi się coś powiedzieć do Ala. Otumaniona zapytałam:
- Ale, Ale, Alejandro. Powiesz mi twój sekret? - Wspięłam się na koniuszki placów, żeby być na wysokości chłopaka.
Uśmiechnęłam się słodko i czekałam na reakcję Alejandra.
(Alejandro?)
Al stał tuż przy mnie, jakby czekając aż bezpiecznie znajdę się w pokoju. Odwróciłam do niego głowę i nagle zachciało mi się coś powiedzieć do Ala. Otumaniona zapytałam:
- Ale, Ale, Alejandro. Powiesz mi twój sekret? - Wspięłam się na koniuszki placów, żeby być na wysokości chłopaka.
Uśmiechnęłam się słodko i czekałam na reakcję Alejandra.
(Alejandro?)
Od Jonathana do dokończenia
Długo już czekałem na przyjazd do uniwersytetu. Byłem ciekawy jak tam będzie....jacy ludzie, stajnia, same pokoje..ciekaw wszystkiego. Chciaż oglądałem już stronę Univerku i zdjęcia, to i tak byłem bardzo podekscytowany. W końcu czas wyjazdu. Spakowane miałem wszystko już od dwóch dni. I ciągle mam przeczucie, że czegoś zapomniałem! Martwię się o Tenebris, El James sobie poradzi, dostał tabletkę i zapewne będzie spał całą drogę.Wprawdzie koń do podróży nic nie ma, ale to jednak długa droga. Wsiadłem do samochodu, i pojechaliśmy. Jazda z przerwami oczywiście, sprawdzałem co u Tenebris, a El James spał. Przez cały czas. Dojechaliśmy. Już z daleka było widać wysoki univerek oraz pastwiska, piękne i zielone. Wysiadłem z samochodu i zaczełem wypakowywać rzeczy, przenosząc je do pokoju. Nie spotkałem nikogo. Trochę to było zastanawiające. Poszedłem po El James'a. Gdy już wszystkie "pokojowe" rzeczy wniosłem do mojego tymczasowego małego "mieszkanka" zajrzałem do Tenebris. Prowadząc ją do stajni już z oddali było widać jakąś postać przy prawdopodobnie swoim koniu.
- Cześć! - krzyknełem z daleka.
<ktoś?>
- Cześć! - krzyknełem z daleka.
<ktoś?>
Powitajmy Jonathana!
Imię: Jonathan
Wiek: 17 lat
Pseudonim: John
Partner/Partnerka: Może kiedyś znajdzie. Myśli nad tym.
Charakter: John jest miłym chłopakiem. Bardzo łatwo go zranić, niewłaściwym słowem. Pomoże w każdej sytuacji. Należy do bardzo skromnych, mało mówi o sobie, ale jest towarzyski. Jego światem jest gitara. Bardzo dużo na niej gra i poświeca jej czasu, grając staje się bardziej otwarty.
Opis: Jonathan jest aż nadto wysokim brunetem. Ma czysto niebieskie oczy. Posiada tatuaż na obojczykach.
Głos: Fall Out Boy - Centuries
Pokój: Pokój nr. 14
Strój jeździecki: Cały czarny.
Koń:
Wyposażenie: Czarne siodło, ogłowie i lejce. Czaprak czarny z imieniem konia.
Imię konia: Tenebris
Wiek: 7 lat
Inne zwierzę:
Imię: El James
Imię: El James
Właściciel: Suicide
piątek, 19 czerwca 2015
Od Alejandra CD Charlie
Charlie znów zaczyna mnie przerażać. Niedługo zacznie śpiewać. No, ale oczywiście to tylko takie żarty. Nie wgląda na razie na aż tak upitą. Jak na moje szczęście. A i na szczęście tych którzy właśnie śpią lub szykują się do snu. Pewno dziewczyna nie fałszuje, ale na wszelki wypadek trzeba być ostrożnym. W końcu doszła do swojego pokoju a ja powiedziałem.
- To do jutra.
( Charlie? )
- To do jutra.
( Charlie? )
czwartek, 18 czerwca 2015
Od Charlotte CD Alejandro
- Chyba tobie. Przecież ja nie zataczam się jak pijana, ty pijaku. Patrz na siebie - odparowałam złośliwie.
Według mnie szłam normalnie, prosto, nie wiedziałam co ten Alejandro znów wymyślił. Nie potrzebowałam żadnej pomocy, świetnie sobie radziłam.
Po dłużących się niezmiernie 20 minutach tułaczki do Univerystetu przystałam.
- Ej, która godzina? - powiedziałam i roześmiałam się jak ze świetnego żartu.
- 21:30 - odrzekł Alejandro i prychnął. - Lepiej już wracajmy do Universytetu.
Westchnęłam poirytowana. Naprawdę trzeba wracać?
- Okay - zgodziłam się niechętnie i razem weszliśmy do budynku szkoły.
(Alejandro?)
Według mnie szłam normalnie, prosto, nie wiedziałam co ten Alejandro znów wymyślił. Nie potrzebowałam żadnej pomocy, świetnie sobie radziłam.
Po dłużących się niezmiernie 20 minutach tułaczki do Univerystetu przystałam.
- Ej, która godzina? - powiedziałam i roześmiałam się jak ze świetnego żartu.
- 21:30 - odrzekł Alejandro i prychnął. - Lepiej już wracajmy do Universytetu.
Westchnęłam poirytowana. Naprawdę trzeba wracać?
- Okay - zgodziłam się niechętnie i razem weszliśmy do budynku szkoły.
(Alejandro?)
środa, 17 czerwca 2015
Od Alejandra CD Charlie
Cóż ile to ja razy widziałem taki stan? Eee... Kilka set razy w ciągu swego życia. Jednak było to zazwyczaj powodowane nadmiarem alkoholu a nie tak małą ilością jakim był jeden kieliszek. Ale jak widać Charlie nie jest do tego przyzwyczajona. Zaczęła za mną iść, ale widać było lekkie acz kolwiek nieco niebezpieczne wężyki...
- Pomóc ci?
( Charlie? )
- Pomóc ci?
( Charlie? )
wtorek, 16 czerwca 2015
Od Charlotte CD Gabriel
Spokojnie podążyłam za Gabrielem. Siedział obok swojego siodła, a ja przysiadłam się do niego. Wybierał kamyki z brzegu strumyku i rzucał je do rzeki. Ja również zaczęłam rzucać kamykami.
- Gabriel, jak ma na imię twój koń? - zapytałam patrząc na jego twarz.
Mój wzrok błądził po jego ciemnych brwiach, rzęsach, smukłych kościach policzkowych.
- Jutrzenka, a co?
- Tak zapytałam.
(Gabriel?)
- Gabriel, jak ma na imię twój koń? - zapytałam patrząc na jego twarz.
Mój wzrok błądził po jego ciemnych brwiach, rzęsach, smukłych kościach policzkowych.
- Jutrzenka, a co?
- Tak zapytałam.
(Gabriel?)
Od Charlie CD Alejandro
Roześmiałam się i upiłam jeszcze jeden łyk szampana.
- Powiem ci, że mnie też to zadziwia - powiedziałam i dodałam jeszcze - Okay, skończyłam.
Odłożyłam kieliszek i wstałam. Boże, co ten świat się tak kręci? I czemu Alejandro tańczy? Nie, on też się kręci! Dlaczego wszyscy się kręcą wraz ze mną? Co to, jakaś imprezka?
- Zapłacę - usłyszałam jak przez mgłę. Spojrzałam mętnie na Alejandra. Wyciągnął portfel, zapłacił pieniędzmi. Zmierzał w moją stronę.
- Nie idziesz? - zapytał. - Idziemy do Universytetu.
- Ta, pewnie. - Ruszyłam w stronę wyjścia z kawiarni. - Al, dlaczego tańczysz?
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie, pokiwał głową i w jego oczach znalazło się politowanie.
(Alejandro?)
- Powiem ci, że mnie też to zadziwia - powiedziałam i dodałam jeszcze - Okay, skończyłam.
Odłożyłam kieliszek i wstałam. Boże, co ten świat się tak kręci? I czemu Alejandro tańczy? Nie, on też się kręci! Dlaczego wszyscy się kręcą wraz ze mną? Co to, jakaś imprezka?
- Zapłacę - usłyszałam jak przez mgłę. Spojrzałam mętnie na Alejandra. Wyciągnął portfel, zapłacił pieniędzmi. Zmierzał w moją stronę.
- Nie idziesz? - zapytał. - Idziemy do Universytetu.
- Ta, pewnie. - Ruszyłam w stronę wyjścia z kawiarni. - Al, dlaczego tańczysz?
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie, pokiwał głową i w jego oczach znalazło się politowanie.
(Alejandro?)
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Od Gabriela CD Charlie
- Szybciej! Co tak wolno? - zapytałem.
- Patrzcie jaki szybki się znalazł!
Charli popędziła konia do galopu. Ja też. Byłem z przodu. Po jakimś czasie dotarliśmy do szerokiego nie głębokiego strumyka. Kiedy Jutrzenka przed nim zszedłem z niej i zdjąłem z niej siodło. Poszła w stronę strumienia. Charli też zeszła ze swojego konia. Położyłem siodło na trawie, a sam obok niego usiadłem.
Charli?
- Patrzcie jaki szybki się znalazł!
Charli popędziła konia do galopu. Ja też. Byłem z przodu. Po jakimś czasie dotarliśmy do szerokiego nie głębokiego strumyka. Kiedy Jutrzenka przed nim zszedłem z niej i zdjąłem z niej siodło. Poszła w stronę strumienia. Charli też zeszła ze swojego konia. Położyłem siodło na trawie, a sam obok niego usiadłem.
Charli?
Od Alejandra CD Charlotte
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Cóż tylko raz napiłem się jakiegoś alkoholu więc to miła odmiana. Powoli zacząłem pić szampana. Cóż przez to, że nie jestem przyzwyczajony odłożyłem kieliszek i zasłoniłem zdrową ręką usta i kaszlnąłem. Jak dla mnie było to za mocne i prawie nie do przełknięcia. Spojrzałem na Charlie. Ona wypiła prawie cały kliszek! Patrzyłem na nią zdziwiony.
- Aż tak cię to dziwi?
Pokiwałem głową.
( Charlie? )
- Aż tak cię to dziwi?
Pokiwałem głową.
( Charlie? )
Od Charlotte CD Gabriel
- Jasne - zgodziłam się i wskoczyłam z gracją na Joy.
Gabriel wyminął mnie i popędził swojego konia do cwału. Ja również nakazałam swojemu ogierowi cwałować. Koń chłopaka zarżał łagodnie, gdy cwałowaliśmy przez Univerystet. Gabriel prowadził i widać było po jego twarzy, iż dokładnie wie, gdzie chce jechać. Joy co chwilę rzucał łbem, chyba coś go ugryzło, bywa humorzasty. Pogłaskałam go delikatnie po szyji i dalej cwałowaliśmy po pagórkowych okolicach Universytetu. Niebo było niebieskie i nie wyglądało tak, jakby miało się rozpadać. No i dobrze.
(Gabriel? Sorry, nie mam pomysłu ;) )
Gabriel wyminął mnie i popędził swojego konia do cwału. Ja również nakazałam swojemu ogierowi cwałować. Koń chłopaka zarżał łagodnie, gdy cwałowaliśmy przez Univerystet. Gabriel prowadził i widać było po jego twarzy, iż dokładnie wie, gdzie chce jechać. Joy co chwilę rzucał łbem, chyba coś go ugryzło, bywa humorzasty. Pogłaskałam go delikatnie po szyji i dalej cwałowaliśmy po pagórkowych okolicach Universytetu. Niebo było niebieskie i nie wyglądało tak, jakby miało się rozpadać. No i dobrze.
(Gabriel? Sorry, nie mam pomysłu ;) )
Od Gabriela CD Charlie
- Okej - powiedziałem, po chwili dodając - To idź do swojego konia, a ja zaraz przyjdę.
- Dobrze.
Charli poszła do stajni. Musiałem się spieszyć. Złapałem jakąś taksówkę. Szybko udałem się na tor. Wziąłem Jutrzenkę. Stała właśnie wypatrując kto idzie. Kiedy mnie zauważyła podbiegła do ogrodzenia.
Osiodłałem ją i pogalopowałem przez miasto do stajni. Czekała już tam Charli ze swoim koniem.
- No to jedziemy - zapytałem.
Charlotte?
- Dobrze.
Charli poszła do stajni. Musiałem się spieszyć. Złapałem jakąś taksówkę. Szybko udałem się na tor. Wziąłem Jutrzenkę. Stała właśnie wypatrując kto idzie. Kiedy mnie zauważyła podbiegła do ogrodzenia.
Osiodłałem ją i pogalopowałem przez miasto do stajni. Czekała już tam Charli ze swoim koniem.
- No to jedziemy - zapytałem.
Charlotte?
niedziela, 14 czerwca 2015
Od Charlie CD Alejandro
- Okay.... Alejandro, ile masz lat? - zapytałam.
- 19.
-Rocznikowo?
- Tak.
- No to możemy pić.
Al ma dziewiętnaście lat? Nie mogłam w to uwierzyć. Ach, z resztą wiek nie ma znaczenia.
Butelka szampana była już otworzona przez kelnerkę. W którym momencie to się zdarzyło? Wszystko była mgliste i zamazane. Już jestem pijana? Nawet nie upiłam łyka szampana. Swój wzrok przeniosłam na chłopaka. Zobaczyłam, jak Alejandro nalewa do kieliszków różowy płyn. Zachichotałam. A więc tak to wygląda ten cały szampan.
- Charlotte? - Usłyszałam swoje imię. Wypowiadał go przytomny głos Ala.
- Tak? - obudziłam się.
Al siedział prosto na wiklinowym krześle w kawiarence do której poszliśmy. Kosmyk włosów opadał mu lekko na czoło, a ja, perfekcjonistka, opierałam się żeby nie odgarnąć mu tych włosów. Chłopak wyglądał na szczęśliwego i jednocześnie osłupiałego. W dłoni trzymał kieliszek szampana i zauważyłam, że ja też taki trzymam.
- Za ten wieczór - Alejandro uśmiechnął się lekko i uniósł kieliszek.
- Za wieczór - potwierdziłam i stuknęliśmy się szkłem.
(Alejandro?)
- 19.
-Rocznikowo?
- Tak.
- No to możemy pić.
Al ma dziewiętnaście lat? Nie mogłam w to uwierzyć. Ach, z resztą wiek nie ma znaczenia.
Butelka szampana była już otworzona przez kelnerkę. W którym momencie to się zdarzyło? Wszystko była mgliste i zamazane. Już jestem pijana? Nawet nie upiłam łyka szampana. Swój wzrok przeniosłam na chłopaka. Zobaczyłam, jak Alejandro nalewa do kieliszków różowy płyn. Zachichotałam. A więc tak to wygląda ten cały szampan.
- Charlotte? - Usłyszałam swoje imię. Wypowiadał go przytomny głos Ala.
- Tak? - obudziłam się.
Al siedział prosto na wiklinowym krześle w kawiarence do której poszliśmy. Kosmyk włosów opadał mu lekko na czoło, a ja, perfekcjonistka, opierałam się żeby nie odgarnąć mu tych włosów. Chłopak wyglądał na szczęśliwego i jednocześnie osłupiałego. W dłoni trzymał kieliszek szampana i zauważyłam, że ja też taki trzymam.
- Za ten wieczór - Alejandro uśmiechnął się lekko i uniósł kieliszek.
- Za wieczór - potwierdziłam i stuknęliśmy się szkłem.
(Alejandro?)
Od Charlie CD Gabriel
Głęboko westchnęłam i wstałam z łóżka, żeby otworzyć mahoniowe drzwi Gabrielowi. Chłopak widocznie nie chciał ze mną gdzieś pójść, ale pomogłam mu.
- Ta, znam wszystkich. Jest tu Crist, Morgan, Luke, Kennedy, Michaś i te de, i te pe. A co? Chcesz żebym cię z nimi zapoznała? - zapytałam lekko zdenerwowana ignorancją Gabriela.
Uśmiechnął się i potrzasnął głową.
- Coś w tym stylu.
- Okay. - Wyszliśmy z mojego pokoju i poszliśmy do pokoi moich znajomych.
Każdego odwiedzaliśmy, witaliśmy się, zapoznawaliśmy się z nim.
Gdy skończyłam oprowadzanie po kumplach zapytałam:
- Teraz możemy pojechać na przejażdżkę? Proszę - dodałam, stojąc na korytarzu.
(Gabriel?)
- Ta, znam wszystkich. Jest tu Crist, Morgan, Luke, Kennedy, Michaś i te de, i te pe. A co? Chcesz żebym cię z nimi zapoznała? - zapytałam lekko zdenerwowana ignorancją Gabriela.
Uśmiechnął się i potrzasnął głową.
- Coś w tym stylu.
- Okay. - Wyszliśmy z mojego pokoju i poszliśmy do pokoi moich znajomych.
Każdego odwiedzaliśmy, witaliśmy się, zapoznawaliśmy się z nim.
Gdy skończyłam oprowadzanie po kumplach zapytałam:
- Teraz możemy pojechać na przejażdżkę? Proszę - dodałam, stojąc na korytarzu.
(Gabriel?)
Od Gabriela CD Charlotte
"Nie wiem. Sebastian jest jeszcze zmęczony. Nie będzie mu się chciało jechać" - odpisałem.
"A nie masz innych koni?". "Mam". "No to tego konia weź". "Nie chce mi się bo jest do niego za daleko" . Charli przez jakiś czas nic nie odpisywała.
- Znasz jakiś innych ludzi z tego uniwersytetu?- zapytałem przez drzwi do pokoju Charli
Charlotte?
"A nie masz innych koni?". "Mam". "No to tego konia weź". "Nie chce mi się bo jest do niego za daleko" . Charli przez jakiś czas nic nie odpisywała.
- Znasz jakiś innych ludzi z tego uniwersytetu?- zapytałem przez drzwi do pokoju Charli
Charlotte?
Od Alejandra CD Charlie
No to naprawdę jest ciekawe zjawisko... Kelnerka odpowiedziała wtedy na moje tłumaczenie.
- Wie pan nie zbyt mnie to interesuje. Ja tu tylko pracuje i spełniam swoją powinność.
Odeszła szybkim krokiem od stolika. Spojrzałem pytająco na Charlie. Ona też wpatrywała się we mnie dziwnym wzrokiem.
( Charlie? Sorry, że tak długo, ale czasu nie było.)
- Wie pan nie zbyt mnie to interesuje. Ja tu tylko pracuje i spełniam swoją powinność.
Odeszła szybkim krokiem od stolika. Spojrzałem pytająco na Charlie. Ona też wpatrywała się we mnie dziwnym wzrokiem.
( Charlie? Sorry, że tak długo, ale czasu nie było.)
środa, 10 czerwca 2015
Od Charlotte CD Gabriel
Gdy zjadłam śniadanie, Crist oznajmił, że musi jechać do miasta i nie będzie go cały dzisiejszy dzień. Ja za to wpadłam na pomysł, żeby spędzić dzień z Gabrielem. Chciałam poznać go bliżej. No może nie AŻ tak blisko, co sobie niektórzy myślą.
Poszłam do siebie do pokoju i napisałam SMS-a do Gabriela: "Masz jakieś plany na dzisiaj?" Odpisał po minucie, widocznie też się nudził: "Nie mam planów". "Świetnie. Chcesz pojechać na przejażdżkę konną?"
(Gabriel?)
Poszłam do siebie do pokoju i napisałam SMS-a do Gabriela: "Masz jakieś plany na dzisiaj?" Odpisał po minucie, widocznie też się nudził: "Nie mam planów". "Świetnie. Chcesz pojechać na przejażdżkę konną?"
(Gabriel?)
Od Charlie CD Alejandro
- No - roześmiałam się.
Chwilkę później kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Ugryzłam jeden kawałeczek sernika.
- Pycha - rozmarzył się Al, popijając ciastko herbatą. - Au, ciepłe!
Parsknęłam śmiechem. 2 kęsy sernika dalej kelnerka wróciła z jakąś butelką.
- Nie zamawialiśmy niczego - powiedziałam widząc ją.
- To prezent od jednego z gości. Prosił o nieujwnianie jego osobistości - odpowiedziała uprzejmie kobieta i postawiła przed nami dwa kieliszki. Nalała do nich zawartość butelki. Chyba wino, nie, szampan.
- Ale... my nie jesteśmy pełnoletni - wytłumaczył się Al. - Nie możemy pić.
Teoretycznie mieliśmy już rocznie 18 lat, przynajmniej ja.
(Alejandro? :3)
Chwilkę później kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Ugryzłam jeden kawałeczek sernika.
- Pycha - rozmarzył się Al, popijając ciastko herbatą. - Au, ciepłe!
Parsknęłam śmiechem. 2 kęsy sernika dalej kelnerka wróciła z jakąś butelką.
- Nie zamawialiśmy niczego - powiedziałam widząc ją.
- To prezent od jednego z gości. Prosił o nieujwnianie jego osobistości - odpowiedziała uprzejmie kobieta i postawiła przed nami dwa kieliszki. Nalała do nich zawartość butelki. Chyba wino, nie, szampan.
- Ale... my nie jesteśmy pełnoletni - wytłumaczył się Al. - Nie możemy pić.
Teoretycznie mieliśmy już rocznie 18 lat, przynajmniej ja.
(Alejandro? :3)
niedziela, 7 czerwca 2015
Od Alejandra CD Charlie
Na reszcie czułem się wolny od tych głupich wypadków... No prawie. Jeszcze ten gips mi przeszkadza, ale to tylko prawie nieistotny szczegół. Postaram się o tym nie myśleć i wszystko ujdzie tak jak zwykle. Mam przynajmniej taką nadzieje.
- A ktoś inny wiedział o twoim pobycie w szpitalu?
- Prócz ciebie tylko pani Smitch i mój brat... No i ci frajerzy lekarze...
Tu się zaśmiałem.
( Charlie? )
- A ktoś inny wiedział o twoim pobycie w szpitalu?
- Prócz ciebie tylko pani Smitch i mój brat... No i ci frajerzy lekarze...
Tu się zaśmiałem.
( Charlie? )
Od Gabriela CD Charlotte
Po jakimś czasie odechciało mi się jeść. Odniosłem jajecznicę i poszedłem do siebie. Była niedziela. I co ja będę robić przez cały dzień? Może gdzieś się przejdę, albo... Nie mam żadnych pomysłów. Albo mi się zdaje, albo do tego uniwersytetu jako dziewczyna chodzi tylko Charlie, albo po prostu żadnej jeszcze nie poznałem. Usiadłem na łóżku. Było w nim okropnie głucho.
Charlie?
Charlie?
Od Charlie CD Crist
- Hę? - ogarnęłam się. - Ja... malinowego.
Sprzedawca podał nam lody, a Crist zapłacił. Nie sprzeciwiałam się.
Idąc przez park jedząc lody rozmyślałam nade mną i Cristem. Jako parą. Co się może stać? Miałam nadzieję, że nic nam nie przeszkodzi w tym co robimy. Chciałam być zawsze przy Criście i błagałam Boga o czas. Po prostu.
Kilka minut później obydwoje zjedliśmy swoje lody.
- Co masz ochotę porobić? - zapytałam wyrzucając papierek z loda do kosza.
(Crist?)
Sprzedawca podał nam lody, a Crist zapłacił. Nie sprzeciwiałam się.
Idąc przez park jedząc lody rozmyślałam nade mną i Cristem. Jako parą. Co się może stać? Miałam nadzieję, że nic nam nie przeszkodzi w tym co robimy. Chciałam być zawsze przy Criście i błagałam Boga o czas. Po prostu.
Kilka minut później obydwoje zjedliśmy swoje lody.
- Co masz ochotę porobić? - zapytałam wyrzucając papierek z loda do kosza.
(Crist?)
sobota, 6 czerwca 2015
Od Crista CD Charlie
- Nic mu nie jest - uśmiechnąłem się do Charlie.
Charlie odwzajemniła uśmiech. Ile dałbym, żeby moja siostra była ze mną...
"Lody!" - krzyczał sprzedawca uśmiechając się szeroko.
- Chcesz loda? - zapytałem Charlie.
Charlie kiwnęła głową. Podeszliśmy do kolorowej budki.
- Jedna gałka czekoladowa - złożyłem zamówienie. - A ty Charlie? - spytałem.
Charlie?
Charlie odwzajemniła uśmiech. Ile dałbym, żeby moja siostra była ze mną...
"Lody!" - krzyczał sprzedawca uśmiechając się szeroko.
- Chcesz loda? - zapytałem Charlie.
Charlie kiwnęła głową. Podeszliśmy do kolorowej budki.
- Jedna gałka czekoladowa - złożyłem zamówienie. - A ty Charlie? - spytałem.
Charlie?
piątek, 5 czerwca 2015
Od Charlie CD Gabriel
Rano zdałam sobie sprawę, że spałam 12 godzin. Zdziwiło mnie to, iż nadal byłam śpiąca i zmęczona, chociaż była godzina 8 rano. Ubrałam się:
i zeszłam na dół do stołówki. Jak można było się spodziewać zobaczyłam tam wszystkich moich kolegów, ale zdecydowałam usiąść z Cristem. Gabriel siedział dwa stoliki dalej i bacznie przyglądał się swojej jajecznicy. Westchnęłam i zabrałam się za jedzenie tosta z dżemem.
(Gabriel?)
i zeszłam na dół do stołówki. Jak można było się spodziewać zobaczyłam tam wszystkich moich kolegów, ale zdecydowałam usiąść z Cristem. Gabriel siedział dwa stoliki dalej i bacznie przyglądał się swojej jajecznicy. Westchnęłam i zabrałam się za jedzenie tosta z dżemem.
(Gabriel?)
Od Charlie CD Alejandro
- Co zamawiasz? - zapytałam spogladając kątem oka na Alejandra. Sama wiedziałam już co zamówić.
Chłopak uśmiechnął się szczęśliwie:
- Chyba sernik i herbatę. A ty?
Roześmiałam się odrzucając głowę do tyłu.
- Ja również sernik i herbatę.
Po chwili przyszła kelnerka, aby odebrać zamówienie. Po kolei powiedzieliśmy co chcemy i kelnerka przyszła.
- Miły dzień, prawda? - odrzekł Al. - Oczywiście pomijając przedpołudnie w szpitalu.
- Tak. Pomijając szpital.
(Alejandro?)
Chłopak uśmiechnął się szczęśliwie:
- Chyba sernik i herbatę. A ty?
Roześmiałam się odrzucając głowę do tyłu.
- Ja również sernik i herbatę.
Po chwili przyszła kelnerka, aby odebrać zamówienie. Po kolei powiedzieliśmy co chcemy i kelnerka przyszła.
- Miły dzień, prawda? - odrzekł Al. - Oczywiście pomijając przedpołudnie w szpitalu.
- Tak. Pomijając szpital.
(Alejandro?)
Od Charlie CD Crist
Wiadomość od Nutelka345 do Nutelka345 wysłana 05.06.2015, 13:02:27:
Uśmiechnęłam się, a on złapał mnie za dłoń i razem wyszliśmy z pokoju. Podążyliśmy do parku. Tam skowronki i wróble ćwierkały radośnie, a słońce iskrzyło promieniami. Usiedliśmy na najbliższej ławce i zobaczyliśmy dwójkę dzieci bawiacych się w berka. Nagle jedno z dzieci zahaczyło nogą o konar drzewa i upadło. Crist szybko się podniósł i podbiegł do tego dziecka.
- Nic ci się nie stało? - zapytał troskliwie chłopak, a dziecko potaknęło. Zobaczyłam w jego oczach radosne ogniki.
Małolat wstał i pobiegła z dziewczynką, którą wcześniej gonił, a Crist wrócił na ławeczkę.
(Crist?)
Uśmiechnęłam się, a on złapał mnie za dłoń i razem wyszliśmy z pokoju. Podążyliśmy do parku. Tam skowronki i wróble ćwierkały radośnie, a słońce iskrzyło promieniami. Usiedliśmy na najbliższej ławce i zobaczyliśmy dwójkę dzieci bawiacych się w berka. Nagle jedno z dzieci zahaczyło nogą o konar drzewa i upadło. Crist szybko się podniósł i podbiegł do tego dziecka.
- Nic ci się nie stało? - zapytał troskliwie chłopak, a dziecko potaknęło. Zobaczyłam w jego oczach radosne ogniki.
Małolat wstał i pobiegła z dziewczynką, którą wcześniej gonił, a Crist wrócił na ławeczkę.
(Crist?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)