niedziela, 1 lutego 2015

Od Amandy do Lucy

Wstałam dość wcześnie. Była piąta. Jakoś dziwnie nie chciało mi się spać.  Wzięłam szybki prysznic, i przebrałam się  w codzienne ubranie.  Zanim poszłam nakarmiłam Misie wyszłam z nią na krótki spacer. Gdy już przyszłyśmy nakarmiłam ją i przebrałam się w strój do jazdy.  Poszłam do Bianki.  Też wcześnie wstała.  Dałam jej kilka jabłuszek, które dostałam od mamy. Szybko je zjadła. Osiodłałam ją i poszłam  na halę. Nie było tam nikogo.
- Bianka, mamy szczęście. Możemy spokojnie potrenować.- poklepałam ją po pyszczku.
Pogalopowałam najpierw przeszkoda, która miała 2 metry, później 3, 4 itd. Aż do 8. Przed ostatnią przeszkodą Bianka zahamowała. Zrozumiałam, że jeszcze się boi. Więc odpuściłam. Zeszłam z niej i stałam zamyślona. Nagle usłyszałam głos.
- Amanda, dziecko co ty tu robisz o tak wczesnej porze?-
Przyłapała mnie pani Christina Deth  nauczycielka jazdy  Western.
- Ja tu sobie ćwiczę.- powiedziałam
- Doprawdy?-
- Tak. Wstałam wcześniej i trenuje przed lekcjami.
- Ja tu też przychodzę rano na próby.
- A pokaże mi pani kilka jakiś nowych jazd?-
- Mogę z tobą poćwiczyć te, które już robiliśmy.-
- Dobrze.
I tak minęła godzina. Była 6:00. O 6:30 byłam już w pokoju. Nagle ktoś do mnie zapukał.
-  Można wejść.- powiedziałam

Lucy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz