Michał szedł już do Lucy powiedzieć jej o swoim pomysł, ale złapałam go za ręke i powiedziałam:
- Czekaj. Mamy teraz lekcję. - wskazałam ręką na idącą nauczycielkę. - Dokładniej ujeżdżanie. Nie możemy iść skakać.
- Ach tak! - powiedział Michaś. - Później poskaczemy.
Pani nauczyciel kazała ustawić się uczniom w szeregu i zaczęła sprawdzać obecność. Lekcja przebiegła nawet sprawnie, dobrze sobie radziłam. Gdy lekcja się skończyła podeszłam do rozmawiających Lucy i Michasia, żeby zapytać ich o te skoki.
- Hej, zobaczymy się później po lekcjach na hali na skokach? - spytałam.
- Tak, jasne! - odpowiedzieli równocześnie.
Po lekcjach tak jak postanowiliśmy spotkaliśmy się na hali. Tam ćwiczyliśmy skoki. Lucy naprawdę była dobra, a Michałowi tak średnio. Mi zresztą też. Michaś lepszy jest w galopie. Po treningu zeszliśmy z koni i poszliśmy do kawiarni "Obok hali".
(Michał?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz