Poszliśmy na stary rynek. Wąskimi uliczkami zmierzałem w moje ulubione miejsce. Z oddali było widać to miejsce:
- Gdzie ty mnie ciągniesz?- zapytała Perrie
- Zobaczysz-
Weszliśmy do budynku.
- O! Pan Gabriel raczył zaszczycić obecnością!- powiedział pan stojący za kasą
- Tak, gdzie mogę spotkać Jutrzenkę?- zapytałem
- Jest u siebie-
- Dobrze-
Poszliśmy do boksów. Mijaliśmy dużo koni, które przyjaźnie patrzyły. Po jakimś czasie dotarliśmy do wyjścia, gdzie wyszliśmy na duży wybieg, a raczej tor. Tam radośnie biegała klacz.
- Jutrzenka!- zawołałem
Klacz radośnie podbiegła. Chciała aby ją głaskać.
- Gdzie jesteśmy?- zapytała Perrie
- W miejscu gdzie dorastałem. Na torze wyścigowym-
- Aha-
- Oprowadzić?-
- Dobrze.-
Na początku pokazałem jej tor. Cztery rodzaje. Pierwszy - wyścigowy, drugi- do skoków, trzeci- do ujeżdżania, a czwarty- do wyścigów dorożką. Później przedstawiłem konie. Na końcu poszliśmy na trybuny. Na końcu wróciliśmy na tor.
- Co ty tu w ogóle robisz?- zapytała dziewczyna
- Trenuje, ścigam się. I takie tam-
- Aha-
- Chcesz się przejechać?- zapytałem wkładając siodło na Jutrzenkę
- Możemy spróbować-
- To wchodź.-
Pomogłem jej wejść, a sam usiadłem z tyłu. Złapałem za uzdę i popędziłem konia do galopu. Dosyć szybko zrobiliśmy trzy kółka na torze. Po tej przejażdżce zjechałem na bok toru.
- Fajnie było?- zapytałem schodząc z konia
Perrie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz