- Spoko biegasz - przyznałam Cristowi, na co on uśmiechnął się zadziornie.
- Ta, dzięki. Ty też - powiedział, a ja prychnęłam zirytowana, ale nic na to nie odpowiedziałam.
Patrzyliśmy przez chwilę na panią karmiącą gołębie. Chwilę później ta sama staruszka odeszła, zostawiając po sobie okruszki na dróżce, które z zapałem jadły gołębie zadowolone. Jak byłam mała marzyła, żeby mieć gołębia, ale mam mi nie pozwalała, ponieważ "Gołębie to nie zwierzęta domowe".
- Ładna pogoda - stwierdził Crist parząc na niebo.
- Rzeczywiście - powiedziałam fałszywo i kichnęłam. Było mi zimno jak diabli. Tsa... Ładna pogoda....
(Crist?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz