niedziela, 12 kwietnia 2015

Od Luke'a CD Morgan

Zarumieniłem się lekko. Nieczęsto mówiłem komuś o tym, czego słuchałem. Ale dla Morgan zrobiłem wyjątek.
- Arctic Monkeys. Słucham Arctic Monkeys - powiedziałem po chwili namysłu.
Dziewczyna usiadła powoli na sofie i zmarszczyła brwi.
- Nie znam - wzruszyła ramionami. - A ty znałeś AC/DC?
- Jak miałem ich nie znać?! - roześmiałem się. - Przecież to kultowi goście! Nie, nie znałem.
Kojarzyłam ten zespół, lecz nie znałem ani jednej piosenki. Taka prawda. Piosenka zespołu Morgan dalejleciała. AC/DC ryczeli smutnie w brzmieniach elektrycznej gitary. Aż im współczułem, że będą mieli zdarte gardła, biedactwa. Spojrzałem na zegar. Powoli dochodziła 21. Czas się zbierać. Wstałem z sofy.
- Okay, dzięki Morgan za wspaniały dzień - powiedziałem. - Dobranoc życzę.
Spojrzałem w ciemne oczy Morgan przepełnione radością. Zawsze chciałem, żeby była taka szczęśliwa. Szybko wyszedłem z jej pokoju i poszedłem do siebie. Tam wziąłem prysznic i poszedłem spać.

Rano wstałem bardzo, bardzo wcześnie, koło 6:21 i zabrałem się do pakowania walizki. Wziąłem tylko najważniejsze rzeczy, no i oczywiście ubrania. Jutro o 10 rano wylatywaliśmy do Sydney.
Ubrałem się i poszedłem na śniadanie. Zjadłem je z Morgan bardzo szybko. Czekał mnie ponury dzień oczekiwania. Mieliśmy dziś 7 lekcji, czyli tymbardziej źle.
Lecz pomimo pozorów, lekcje upłynęły szybko. Po południu rozeszliśmy się z Morgan, żeby dokończyć pakowanie się. Byłem strasznie podekscytowany całym wyjazdem, zwłaszcza, że wyjeżdżałem z Morgan! Wszystko było takie nieprawdopodobne i niemożliwe, a jednak prawdziwe.
Później poszliśmy na kolacje, a następnie położyłem się spać. Nie potrafiłem się doczekać jutra.

Dzisiaj pozwoliłem sobie spać dłużej, lot mieliśmy dopiero o 10. Niestety obudziła mnie Morgan, która okrzykiem "Wstawaj!" wpadła do mojego pokoju roześmiana. Otworzyłem oczy nieprzytomnie i obrzuciłem ją wzrokiem złości.
- No już... Dzisiaj jedziemy do Sydney!!! - zawołała z uśmiechem.
Rozluźniłem się i wstałem z łóżka.
- Ta.
- To ty się przebierz i jedziemy!!!
Ubrałem się, a potem razem z Morgan i walizkami poszliśmy do holu. Była godzina 8:30. Nie jedliśmy śniadania, postanowiliśmy sobie zjeść je na lotnisku. Wyszliśmy z Univerystetu i zadzwoniliśmy po taksówkę, która zawiozła nas na miejsce. Już na lotnisku poszliśmy do takiego miejsca, w którym pracownicy dawali jakieś metki na nasze bagaże i na taśmie zabierali je od nas. Potem z biletami i torebką Morgan poszliśmy do innego miejsca, w którym celnicy nas przeprawadzali przez takie słupki i "rendgenowali" torebkę Morgan. Następnie sprawdzeni nareszcie poszliśmy zjeść coś do małej kawiarni oczekując wylotu samolotu. Nagle rozległ się komunikat o naszym locie i szybko popędziliśmy do Terminalu 3, gdzie miał się odbyć lot. Pracownik po kolei sprawdzał bilety i pozwalał przejść dalej, to jest na dwór. Następnie autobusem zawieźli nas do samolotu. Powoli po stopniach wchodziliśmy do maszyny i zobaczyłem, że Morgan uważnie i ostrożnie stawia stopy na szczeblach.
- Coś...?
- Nie - przerwała mi. - Nic.
Usiedliśmy na swoich miejscach, gdzieś w środku samolotu i czekaliśmy na odlot. W końcu samolot pokołował na pas startowy i pilot powiedział:
- Proszę przygotować się do startu.
Następnie dwa ogromne silniki odrzutowe obudziły się z rykiem do życia i zaczęliśmy przyspieszać. Nabieraliśmy prędkości, a Morgan nagle chwyciła podłokietniki. Miała szeroko otwarte oczy. Złapałem ją za rękę i spytałem:
- Okay?
Nie odpowiedziała, wpatrywała się tylko we mnie tymi szeroko otwartymi oczami, więc zapytałem:
- Boisz się latać?
- Powiem ci za chwilę - odrzekła.
Dziób samolotu uniósł się i wzbiliśmy się w powietrze. Morgan wyjrzała za okno i patrzyła, jak planeta pod nami maleje, a ja poczułem, że jej dłoń się odpręża. Zerknęła na mnie, a potem znów przez okno.
- Lecimy - oznajmiła.
- Nigdy przedtem nie podróżowałaś samolotem?
Pokręciła głową.
- PATRZ! - niemalże krzyknęła, wskazując okno.
- Tak - potwierdziłam - widzę. Zdaję się, że jesteśmy w samolocie.
- W CAŁEJ HISTORII LUDZKOŚCI NIC NIGDY TAK NIE WYGLĄDAŁO - odrzekła. Jej entuzjazm był uroczy.

Morgan? Może być?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz