- Hmmm... - zmarszczyłam czoło. - Ferrari to, to nie jest, ale auto nawet spoko. Trochę babskie.
- Dzięki, wiesz - powiedział Crist sarkastycznie mrużąc oczy.
- Ale ogólnie spoko autko. Co do wycieczki, to bardzo świetnie. Nie mogę się doczekać i w ogóle.
Siedzieliśmy na sofie u Crista, lekko stykając się ramionami. Podkuliłam nogi i schowałam w nich głowę. Najbardziej lubiłam pogrążać się w ciemnościach. Ciemnościa powoli odpuszczających, z powodu wyjęcia twarzy z kolan.
- Cieszysz się? - zapytał mnie Crist, patrząc mi prosto w oczy.
- Nic nie cieszy mnie tak, jak ty - zwierzyłam się.
(Crist?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz