Wstałam wcześniej, ponieważ miałam do tego powód. Przebrałam się i nakarmiłam Carmel. Dzisiaj jechałam z nią na wystawę kotów. Chyba miała duże szanse. Wykąpałam ją, wysuszyłam i założyłam pudrową obróżkę w diamenciki na szyję. Wyglądała cudnie.
Po śniadaniu poszłam się elegancko ubrać. "Zapakowałam" Carmel do klatki i chwilę później pojechaliśmy na wystawę. Podróż nie trwała długo, ale moje myśli i tak krążyły wokół wczorajszego dnia. Zastanawiało mnie to, czy Toni zapomniał, czy też udaje że zapomniał, tak jak ja.
W końcu dotarliśmy na wystawę. Każdy uczestknik otrzymał plakietkę z imieniem i papierową bransoletkę dla kota. Złożyłam papiery do recepcji. Jak to możliwe że jestem na wystawie kotów skoro Carmel jest nierasowa? Otóż to jest wystawa kotów nierasowych. Poszłam razem z kotką do naszego stanowiska. Tam ogólnie ją czyściłam.
Nareszcie nadszedł czas na konkursy. Carmel była w jednym - piękności. Zwykle była w kilku, ale tyma razem widziałam, że ani jej, ani mi się nie chce. Zwłaszcza mi.
Carmel nie wygrała I miejsca, ale zdobyła III. Dostała niebieskie posłanie i niebieski jedwabny medal. Kotka nie rozumiała co się dzieje, ale ja bardzo się cieszyłam.
Wróciliśmy do Univerystetu. Wszyscy się gdzieś rozeszli, dzisiaj była niedziela. Nie dziwię im się, też mam do tego powody. Ale ja zamiast wyjść dzieś, zaszyłam się w pokoju na sofie z gorącą czekoladą i laptopem na kolanach szukając jakiejś sukienki. Szczerze nie nawidziłam balów. DOSŁOWNIE. Nie cierpiałam sukienek i tych wszystkich tańców i całej tej udawanej uprzejmości i podniosłości "uroczystości". "A zresztą czemu szukam sukienki? Nawet nie chce tam iść" - myślałam, ale w głębi ducha coś mnie tam ciągnęło.
Antonio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz