Biegaliśmy tak trochę, goniąc się, aż w końcu się ściemniło.
- Ej, Charlie! - krzyknął z połowy pastwiska Crist. - Chodźmy już do Univerystetu.
- Okay! - odpowiedziałam również krzycząc.
Wróciliśmy na koniach do budynku i poszliśmy na stołówkę. Usiedliśmy z jedzeniem przy stoliku i zagadałam go:
- Wiesz jak mówili kiedyś na mnie przyjaciele?
- Nie, jak? - spytał zaciekawiony.
- Charls (czyt. Czarls). Ty też moższ tak mówić. Odtąd jesteś moim przyjacielem.
Crist?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz