Kiedy rozmawiałem z Lucy miałem w gardle wielką gulę. No na początku. Kiedy widzę, że ktoś dobrze traktuje zwierzęta czuję się trochę rozluźniony i nie czuje już tej chęci schowania się pod ziemię.
- Coś ci jest?
Zapytała dziewczyna i bez uprzedzenia potrąciła mnie łokciem tak, że prawie się przewróciłem. Spuściłem smutny oczy i szepnąłem.
- A nic wielkiego... Zwykła trudność życia czyli... Ból i smutek...
( Lucy? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz