Popatrzyłam na Crista czule. Wydawał się być taki odległy, a jednak siedział obok mnie u lekarza.
- Okay? - zapytałam łapiąc go za dłoń.
Potrząsnął przecząco głową.
- Crist, przec...
- Pani Smith - usłyszałam za sobą głos lekarza, który przerwał mi w połowie zdania. - Zapraszam do gabinetu.
Spokojnie wstałam i podążył z doktorem do małego pokoju. Mężczyzna usiadł za biurkiem, a mi wskazał krzesło.
- Badania nie wykazały choroby. Ma Pani duże szczęście. Zwykle, przy takich przypadkach, trzy czwarte osób zarażają się od swoich partnerów. Nie ma Pani ani HIV, ani AIDS.
- Dobrze.
- Jednakże - lekarz ściszył głos - Cristian jest chory. Późno wykryliśmy u niego chorobę, dlatego AIDS zaczyna już silnie na niego działać. Są spore szanse na przeżycie, jakieś dwa na dziesięć przypadków, ale to i tak źle. Musi się leczyć. I, co najważniejsze, nie może zarazić Pani.
Skinęłam głową i pośpiesznym krokiem wyszłam z pokoju.
- Masz receptę? - zapytałam Crista, stojąc przed nim.
- Mam - pokazał mi zmięty zwitek papieru wyciągnięty z przedniej kieszeni spodni.
- Chodź - powiedziałam całując go w głowę i wolnym krokiem poszliśmy do szpitalnej apteki.
(Crist?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz