Patrzyłam na Johna nie do końca rozumiejąc powód jego radości. Sama
jednak złapałam się na mimowolnym uśmiechu. Incognito kilkukrotnie
uderzył kopytem w ziemię. Następnie, raczej nie czekając na moją zgodę, ruszył dumnie przed siebie w stronę lasu. Wkrótce razem z Jonathanem
jechaliśmy już jedną z szerszych dróg leśnych.
Z powątpiewaniem rozglądałam się wokół, nie mogąc znaleźć zbyt wielu
punktów charakterystycznych. Zakazałam sobie jakichkolwiek zjazdów ze
ścieżki.
- Więc... naprawdę nie mamy pojęcia dokąd jedziemy? - zapytałam Johna, przerywając ciszę.
~John?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz