Leżeliśmy na trawie w stronę słońca, starając się osuszyć, choć mi nadal mokre ubranie przyklejały się do ciała, a włosy wyglądały jak strąki. Po prostu powiem, że nie wyglądałam wtedy za dobrze. Jonathan cośtam do siebie mówił, coś o jakichś wypukłościach, coś o ćwiczeniach, niezbyt go słuchałam, ale ciekawość wzięła w górę.
- Co? - spytałam.
- Em, nic, nic. - Zaśmiałem się. - Co robimy?
Nie miałam pomysłu co robić, bo 1. byliśmy ciągle cali mokrzy i 2. tylko John miał konia oraz 3. raczej mokrzy na miasto byśmy nie poszli.
Roześmiałam się cicho, wiedząc, że chyba się stąd nigdzie nie ruszymy.
- Em, Jonathan, może opowiesz mi coś o sobie? - spytałam z braku laku.
(Jonathan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz