sobota, 31 stycznia 2015

Od Charlotty do Amandy

Pociag, 30 styczeń godz. 20:13.
 Jadę pociągiem do mojej nowej szkoły, do Universytetu Golden Hooves. Z poprzedniej szkoły odeszłam. Nie, nie wyrzucili mnie. Po prostu znudziło mi się normalneżycie nastolatki. Nie było mi trudno odejść z tamtej szkoły, miałam tam tylko dwóch przyjaciół i masę znienawidzonych nauczycieli. Cieszyłam, się więc odejściem. Obiecałam sobie z moimi przyjaciółmi - Will'em i James'em, że dalej się będziemy przyjaźnić i mam nadzieję, że dotrzymują obietnicy. 
Miałam dojechać do Universytetu za godzinę. W moim przedziale nikogo oprócz mnie nie było. Mój koń Joy był w specjalnym przedziale pociągowym, więc nie martwiłam się o niego. Kot Carmel siedział mi na nogach i mruczał cicho śpiąc. Głaskałam go. Lekko podniosłam go i położyłam na siedzeniu obok mnie. Wstałam, aby sięgnąć po walizkę na półce. Otworzyłam jedną komorę walizki i wyciągnęłam białe słuchawki. Nałożyłam je na uszy, wybrałam piosenkę i włączyłam ją. Reszta podróży przebiegła dobrze. Carmel spał, a ja również. Obudził mnie komunikat: "Pam, bam , bam. Stacja Golden Hooves." Szybko wyłączyłam muzykę, zapięłam obróżkę Carmel i smycz i  wzięłam walizki. Wyszedłam szybko z przedziału ciagnąc za sobą śpiacą Carmel. LudIe patrzyli na mnie dziwnie, gdy przeciskałam się do wyjścia. Wyszedłam z pociągu i skierowałam się do przedziałów dla koni. Joy stał już trzymany przez pracownika pociągu. Wymamrotałam ciche dziękuje i za uzdę lekko pociągnęłam Joy do wyjścia z peronu. Gdy już byliśmy na drodze zadzwoniłam do mojego znajomego John'a. Miał on auto z przyczepą dla koni. Szybko przyjechał po nas. John zaprowadzil konia do przyczepy, a ja w tym czasie wsaidałam do auta z Carmel i walizką. Pojechalismy do Universytetu. Tam pożegnalam się z nim i przyczepiłam Joy do drążka obok universytetu. Poszedłam z Carmel do sekretariatu, zameldować się. Dostałam pokój numer 6. Sekretarka poprosiła woźnefo o zaprowadzenie mojego konia do stajni, a mnie o pójscie do pokoja spać. Zrobiłam tak jak prosiła.

Następnego dnia miałam wolne. Niedziela. Zanim poszłam spać rozpakowałam się i zwiedziłam universytet i już wiedziałam gdzie jest stołówka. Poszłam tam z rana zjeść śniadanie. Carmel smacznie spała na moim łóżku. Z domu przywiozłam miseczkę kotki oraz karmę. Nasypałam jej troszkę pokarmu i nalałam wody. Zaplotłam z włosów warkocz. Przebrałam się w oversize'ową bluzę z napisem 'Positive mind' i szare rurki (jeansy) i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach na parter skąd skierowałam się na stołówkę. Było juz tam dużo ludzi. Zauważyłam przyjaźnie uśmiechajacą się blondynkę siedzaca sama przy okrągłym stoliku. Usiadłam obok niej.
- Hej. Jestem Charlotte, a ty?

Amanda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz