Pierwszy dzień w nowym miejscu. Nikogo nie znam, nie znam terenów, ale cóż ten universytet to wielka szansa dla mnie. Byłam jeszcze w swoim rodzinnym domu. Poszłam do stajni.
- Witaj Bianka.- powiedziałam. Podbiegł do mnie mały psiak.
- Misia tu jesteś!- Mieszkałam na wsi. Moi rodzice posiadali trzy konie w tym mój, 4 psy, krowy, owce. Jak to na wsi. Przyszedł czas na wyjazd. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i osiodłałam Biankę.
- No to ruszamy.- powiedziałam i szybko wskoczyłam na mojego konia. Misia też ze mną była. Siedziała w małym koszyczku przypiętym do siodła. Po czterech godzinach byłam już na miejscu. Pod budynkiem universytetu stała jakaś dziewczyna. Zeszłam z konia i poszłam do niej.
- Witaj! Też tu będziesz chodzić?- zapytałam. Spojrzała na mnie krzywym wzrokiem najpierw popatrzyła na mojego konia, a później na Misie, która próbowała wyjść z pudełka.
Lucy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz