Patrzyłam w niebo, a pod palcami czułam miękką trawę. Słyszałam rżenie Katany i szczekanie Mordora. Rejestrowałam obecność Luke'a, nienaturalnie cichego i jakiegoś odległego.
Spojrzałam na niego.
- O czym tak rozmyślasz? - zapytałam lekko zaniepokojona jego wyciszeniem.
- Ja... nieważne - machnął ręką i odwrócił wzrok.
Chciałam coś powiedzieć, ale jednak sobie odpóściłam. Wyglądał tak... poważnie. Wydawał się jakby starszy, doświadczony przez życie.
Wzruszyłam ramionami na swoje rozmyślania. Jakby nie patrzeć jako dzieciak uciekł z domu. Na pewno był zorientowany w tym bezdusznym, często okrutnym świecie. Każdy kto chociaż trochę rozumie w jakim miejscu przyszło mu żyć, stara się znaleźć sposób żeby sie od niego uwolnić. Choćby na chwilę pogrążyć się w marzeniach. Każdy wybiera własny sposób: Książki, muzyka, sport... narkotyki, alkohol. Kto co lubi i na co ma odwagę.
Na moją skórę spadła kropla wody. A potem następna i następna. Nim się obejrzałam lunęła na nas niezła ulewa.
Szybko się zebraliśmy, lecz zamiast do uniwersytety, pognałam po Katanę. Złapałam ją za kantar i pobiegłam do stajni. Za nami słyszałam tęten kopyt innych koni. Nigdzie nie widziałam Luke'a, ale pewne było że zdążył się schować. Weszłam do budynku i pozapalałam wszystkie światła. Odprowadziłam Katanę do boksu i dopilnowałam żeby reszta też trafiła do swoich. Rozejrzałam się, ale okazało się że nigdzie nie ma mojego przyjaciela(?). Za to przez uchylone drzwi wbiegł Mordor, rozchlapując wszędzie wodę. Weszłam do siodlarni gdzie znalazłam ręczniki, koce i derki. Wytarłam najpierw siebie, potem wilka, a potem pobieżnie wszystkie mokre konie. Pozakładałam im derki, miałam nadzieję że odpowiednie.
Wyjrzałam, ale nie było szans żebym w takie oberwanie chmury dobiegła do uniwersytetu. Westchnęłam jedynie na tą niedogodność. Przebywanie w stajni zawsze mnie uspokajało. Owinęłam się więc kocem i umościłam w sianie.
Dalej jednak drżałam z zimna i zaczeła mi doskwierać nuda. Gładziłam Mordora, który zwinął się w kulkę u moich stóp.
- Przydałaoby się jakiaś kawa - mruknęłam do siebie.
- Nie mam kawy, ale myślę że kakao też się nada - usłyszałam zupełnie niespodziewanie.
Krzyknęłam cicho i zerwałam się na nogi. W wejściu stał całkowicie przemoczony Luke z termosem w rece i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Luke?! Co ty tu robisz? Jesteś cały mokry! - śmiałam się rzucając w jego stronę ręcznik.
Złapał go bez problemu i zaczął wycierac swoje ociekające włosy.
- Wiesz... kiedy zaczęło padać pobiegłem do uniwersytetu myśląc że jesteś tuz za mną - mruknął i podał mi termos - zorientowałem się dopiero w środku. Domyliłem sie że zostałaś w stajni, więc zroniłem kakao oto jestem.
Rzuciłam w niego zrolowanym kocem, śmiejąc się przy tym głośno.
Po chwili dołączył do mnie na sianie i zaczęliśmy popijąć gorące kakao z malutkiego kubeczka.
(Luke? Ładnie, ładnie :) A u mnie pada xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz