- Miło, prawda? - upewniłem się Morgan radośnie.
Dziewczyna ziewnęła i odpowiedziała, że oczywiście. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę i sprawdziłem godzinę.
- 20 - poinformowałem moją towarzyszkę. - Późno, a dalej leje.
Nie byłem zbyt ucieszony tą całą ulewą, ale były plusy. 1 - jestem tu z Morgan, 2 - jest mało minusów, 3 - przynajmniej jest ciepło. Właściwie nr 3 jest już skutkiem tej sytuacji, a nie plusem, ale okay.
Lubiłem deszcz. Lubiłem jak bębni o szyby okien i spływa cienikim strużkami wody. Lubiłem czuć deszcz na swojej skórze, jego przyjemny chłód. Lubiłem słyszeć jego odgłosy. Lecz teraz nic z tej listy, nie było fajne. Byłoby fajne, gdybym siedział w ciepłym Univerystecie, a siedziałem na słomie w stajni. Fajnie? Niezbyt.
- Chyba będziemy musieli tu zostać, bo ja nigdzie się nie ruszam - powiedziała Morgan wyrywając mnie z rozmyślań. Chyba za dużo myślę. - Serio.
Wzruszyłem ramionami i napiłem się swojego kakao.
- Luke, skąd wytrzasnąłeś kakao? - spytałam dziewczyna spoglądając na mnie nieufnie.
Skąd Luke? No skąd?
- Ehm... Wiesz, stamtąd, tam gdzieś - pokazałem ręką na Univerystet. Westchnąłem. - Od tych, jak im tam, od... One nam robią obiady.
- A, te - roześmialiśmy się. - To spoko.
Ulewny deszcz dalej padał. Zaczynałem szczerze go nienawidzić. Było mi przerażliwie zimno, mimo że miałem koc i kakao. Bywa.
Nagle wstałem. Położyłem pusty kubek kakao na podłogę i powiedziałem:
- Morgan wstawaj.
- Po co? - spytała zdzwiona dziewczyna, ale wstała.
Podeszłem do niej i wziąłem ją na ramiona.
- Ej! Co robisz?! - zawołała Morgan, a j uśmiechnąłem się.
- Jak widzisz, porywam cię - roześmiałem się. - Będzie mokro.
Wybiegłem na dwór i szybkim pędem pobiegłem do Univerystetu. Gdy byliśmy w Univerystecie odstawiłem Morgan na ziemię.
- Nie jesteśmy tak mokrzy jak myślałem - oceniłem szczerząc się.
Morgan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz