- Och. Crist! - spojrzałam mu w oczy. - Damy radę, tak? Słyszysz mnie? Venezii nic się nie stanie. Damy radę. Uwierz.
Złapałam go za rękę, a chłopak nie odzywał się. Pociągnęłam go na spowrotem na ławkę, mimo że dochodziła 20.
- Depresja? Chodzi o stawy Venezii? Jeśli o to, proszę, obiecuje ci, że wyzdrowieje. Obojętnie co jej się dzieje ze stawami. Pójdziemy do weterynarza i wszystko się ułoży, zobaczysz - powiedziałam opierając swoją głowę na jego ramieniu.
Crist?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz