Wstałem i usiadłem na łóżku Morgan obok jej nóg.
- Czy to znaczy, że wychodzisz ze szpitala? - upewniłem się uśmiechnięty.
Dziewczyna roześmiała się, a ja wraz z nią.
- Tak! Cieszysz się? - spytała, a ja w odpowiedzi cmoknęłem ją w czoło.
-Bardzo.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 15. Czas na obiad w szkole, ale postanowiłem go zjeść w szpitalu razem z Morgan. Włączyłem telewizję, ale chwilę potem przyszła pielęgniarka z tacą z obiadem dla Morgan.
- Ekhem... Mam obiad dla panny Kruger, ale nikt nie zgłaszał drugiego gościa - pielęgniarka wydawała się zakłopotana.
- Nie ma kłopotu, pani... - spojrzałem na plakietkę - Wolska. Za chwile wracam.
Wybiegłem z sali i pozyskałem zupkę chińską z automatu i wróciłem do sali. Tam Morgan jadła już jakieś warzywka. Usiadłem na moim fotelu i powiedziałem:
- Chyba szpital nie ma kasy.
- Czemu tak sądzisz? - zapytała gryząc brokuła.
- Bo za zupę chinśką trzeba zapłacić 10 zł! - wymachiwałem torebką jedzenia, a Morgan roześmiała się.
- To i tak lepsze od tych roślinek. Uwierzysz, że nie mają smaku?
Tym razem ja zaśmiałem się radośnie.
Zacząłem szukać miski i czajnika, a Morgan jakby czytała mi w myślach odpowiedziała że miska jest w szafce, a czajnik na stoliku. Szybko zrobiłem sobie chińszczyznę i spowrotem usiadłem na fotelu obok łóżka Morgan.
Wkrótce dokończyliśmy nasze potrawy, a ja włączyłem swojego laptopa. Miałem do załatwienia parę spraw.
- Co tam oglądasz? - zapytała Morgan ukradkiem patrząc na monitor.
- Ej, nie patrz! - zawołałem odwracając laptopa, tak żeby dziewczyna nie widziała co oglądam. - To niespodzianka.
Morgan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz