- Nie - odpowiedziałam twardo. - Pomogę ci. Naprawdę.
Cristian wzruszył ramionami, a ja zeszłam z Venezii. Zaprowadziłam razem z chłopakiem konie do stajni, później "rozsiodłaliśmy" je i wyszliśmy na dwór. Crist ciągle patrzył na mnie z litością, której nie potrzebowałam. Dobrze się czułam, chyba.
Crist?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz