- Nieee - powiedziałam uśmiechając się pogodnie. W końcu jechałam z Cristem na miasto.
- Ty też?! Boże... - odparł chłopak, a ja roześmiałam się w odpowiedzi.
W końcu dojechaliśmy na jakąś ulicę, chyba św. Jana. Nieładna uliczka. Pełna groźnie patrzących żuli z Biedronki na odszczelonych dwóch nastolatków, którzy kupili zły bilet i wylądowali na przedmieściach. To właśnie my byliśmy tymi dwoma nastolatkami. Genialnie.
(Crist?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz