Wyszedłem z sali Morgan i szybko pojechałem autobusem do Universytetu. Tam musiałem załatwić parę ważnych "spraw" i położyłem się spać. Długo nie potrafiłem zasnąć, ponieważ stresowałem się jutrzejszym dniem.
~~ ~~ ~~ ~~
Wstałem bardzo wcześnie i od razu poszedłem do sekretariatu. Tam udałem, że jestem znów doktorem Smith'em, który chce przynieść bagaże Morgan do jej pokoju. Tak właśnie pozyskałem klucz do pokoju mojej koleżanki. Ale jestem niegreczny...
Wszedłem do jej pokoju razem z czarnymi i szarymi balonami. Nadmuchałem je helem i zawiązałem w różnych miejscach, ale najpierw ogarnęłem jej pokój. Dokończony pokój wyglądał trochę jak przyjęcie na stypę, roześmiałem się na tą myśl. Pozawieszałem czarno - srebrne serpentyny na oknach i pod sufitem. Ogólnie był przepiękny.
Później poszedłem do cukierni i odebrałem tort z napisem: "Witamy spowrotem!" i wróciłem do Universytetu. Tam zaprosiłem kilka osób, w tym Amandę i Lucy. Tak praktycznie Morgan nikogo nie znała, ale miałem nadzieję, że jakoś się z nimi zaprzyjaźni.
Wczoraj w laptopie załatwiałem balony i pewną specjalną rzecz. Tak zwaną niespodziankę.
Dochodziła 14. Zapakowałem kanapki, sok, owoce i czekoladowe muffiny do koszyka wraz z kocem. Wszystko było brązowe lub czarne. Sorry, oprócz owoców. Kanapki były z takiego brązowego, chyba razowego chleba z Nutellą, sok był porzeczkowy, a koc czarny.
Spacerem poszedłem do szpitala. Tam Morgan była już spakowana i gotowa do ponownego przyjścia do Universytetu.
- Hej! - przywitałm się, co ona odwzajemniła uśmiechem. - Zapraszam panią na piknik. Walizki odbierzemy później.
- Okay. A więc chodźmy.
Morgan? Możesz napisać krótko, tylko o pikniku? No bo ja mam niespodziankę :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz