- Mi ciebie też. - uścisnęłyśmy sobie dłonie.
Amanda podeszła do Lucy i zaczęły rozmawiać o jakimś koniu. Odchrząknęłam. Moje koleżanki odwróciły głowy w moją stronę.
- Dziewczyny, bardzo bym chciała tu stać, ale mam ważniejsze rzeczy - powiedziałam odrobinę hamsko.
- Dobra, spoko - odpowiedziała Lucy i zagłębiła się spowrotem w rozmowie z Amandą.
Westchnełam i wyszłam z pokoju Lucy. Postanowiłam pójść pojeździć na hali. Przeszłam przez korytarz do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam że Carmel dalej śpi. Przeszłam przez pokój w stronę łóżka. Usiadłam na nim i lekko pogłaskałam kotkę. Otworzyła sennie oczy i wstała. Leniwie przeciągnęła się i zaczęła się o mnie ocierać.
- No już Carmel. Tam masz jedzonko. - wskazałam jej miskę
Kotka zeskoczyła z łóżka i szybko podbiegła do miski, od razu zaczęła je jeść.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i wyciągnęłam strój jeździecki. Założyłam ciuchy i sztyblety, a toczek trzymałam pod ramieniem. Zostawiłam Carmel w pokoju, a sama poszłam do stajni. Joy stał w piątym boksie. Podeszłam do niego i otworzyłam mu boks.
- Joy, jak tam?
Koń zarżał, jakby w odpowiedzi. Chyba pozywtywnej.
- Zostań tu, idę po sprzęt. Jedziemy poćwiczyć.
Joy popatrzył na mnie dziwnie: "A myślisz, że gdzieś się stąd ruszę?"
Gdy wróciłam z siodlarni, osiodłałam konia i wskoczyłam na niego. Joy ciągle stał prosto i spokojnie. Lekko dałam mu łydkę i koń zaczął kłusować w stronę stajnie. Dojechaliśmy na miejsce i był tam tylko jeden chłopak. Jeździł na czarnym koniu. Dość dobrze galopował. Uśmiechnęłam się pod nosem i zatrzymałam Joy. Zaczęłam przyglądać się chłopakowi. Krążył na około hali, a ja miałam zamiar poćwiczyć skoki. Nie będziemy sobie przeszkadzać. Bardzo dobrze. Dalam Joy znak by zaczął kłusować. Przed nami była pierwsza przeszkoa i kilka innych. Joy zwinnie przeskoczył wszystkie. Powściągnęłam wodze i koń stanął. Zeszłam z Joy i pogłaskałam go po pysku.
- Dobry Joy. - u pokiwałam mu palcem wskazującym przed pyskiem - Ale musimy jeszcze poćwiczyć. Nie była najlepiej. Ale nie dzisiaj. Jutro poćwiczymy.
Chłopak od czarnego konia również zszedł z niego i kierował się z czarnuchem w moją stronę. Udałam, że w ogóle go nie widzę. Dalej głaskałam Joy po pysku. Chłopak podszedł do mnie i powiedział:
- Hej, fajnie jeździsz.
- Dzięki - uśmiechnęłam się - Ty nieźle galopujesz.
Roześmiał się. To nie był żart.
- Jestem Michał, ale wszyscy mówią na mnie Michaś - przedstawił się.
- Charlotte, ale wszyscy mówią na mnie Charlie.
Roześmialiśmy się.
- Piękny koń - zauważyałam.
(Michaś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz