Luke wyjął z plecaka trzy książki i położył je na stoliku.
Porwałam pierwszą z brzegu i patrzyłam na nią z zaciekawieniem.
- Veronica Roth "Niezgodna" - przeczytałam oglądając książkę na wszystkie strony - dobra?
- Sama zobacz - zaśmiał się i usiadł obok mnie.
- Okej - odparłam z entuzjazmem, lecz po chwili odłożyłam książkę na stolik - dobra, już mi się nie wymigasz. Co z twoimi rodzicami?
Popatrzyłam na niego surowo szukając oznak sprzeciwu.
Luke jednak uśmiechnął się i uniósł ręce w obronnym geście.
- Oczywiście! Już ci mówię - odparł rozbawiony.
- Co by tu długo mówić. Zadzwoniłem do nich. Byli bardzo zdziwieni, ale kiedy im wszystko wyjaśniłem trochę się uspokoili - powiedział i po chwili dodał - a potem powiedziałem im, że chciałbym spędzić z nimi trochę czasu. Naprawdę się ucieszyli i... ja chyba też.
Uśmiechnął się do mnie lekko, jakby z zawstydzeniem, przez co i ja się do niego uśmiechnęłam.
- Cieszę się twoim szczęściem, Luke. Zasługujesz na szczęśliwą rodzinę - powiedziałam z lekkim smutkiem.
Przez chwilę milczeliśmy.
- Hej, a jak tam w szkole? Dzieje się coś ważnego? Pewnie nie prędko mnie stąd wypuszczą, więc jesteś moim jedynym źródłem informacji - zażartowałam i odetchnęłam w duchu widząc błyski wesołości w jego oczach.
- Nic specjalnego tylko... - nagle przerwał i palnął się ręką w czoło - A no tak! Przecież! Jak mogłem ci o tym nie powiedzieć! W szkole odbywa się bal maturalny.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami.
- Bal? Maturalny? Serio?- zapytałam i po chwili wybuchłam śmiechem - to cieszę się, że mnie tam nie ma.
Teraz to Luke patrzył na mnie zdziwiony.
- Jak to? Cieszysz się? Że cię to ominie? Dlaczego?
- Cóż... mam dwie lewe nogi. W dodatku średnio lubię muzykę, którą tam puszczają. A i jeszcze dostaję migreny od tych wszystkich świateł i w ogóle - wyliczałam, a Luke coraz bardziej się uśmiechał.
- Cóż z tego, co słyszę to naprawdę tego nie lubisz - zaśmiał się odrzucając głowę do tyłu.
I w tym momencie coś przyszło mi do głowy.
- Z kim idziesz? Zaprosiłeś już jakąś dziewczynę? - zapytałam patrząc na niego badawczo.
- Eee... no tak - wyglądał na zakłopotanego.
- To świetnie! Przynajmniej nie będziesz sterczał pod ścianą - zaśmiałam się prawdziwie szczęśliwa, że Luke nie będzie tam sam.
(Luke? Co mi tam powiesz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz